Gotowy na powrót do czasów, gdy pixele rządziły światem, a każdy skok i strzał mogły przyprawić o palpitacje serca? Alpha Guns to nic innego jak hołd dla klasycznych shooterów side-scrollowych, czyli tak zwanych strzelanek z przewijaniem, które kiedyś królowały na naszych monitorach i konsolach. Tylko tutaj możesz zapomnieć o nudzie, bo gra jest szybka niczym ekspres do kawy o poranku (a wiadomo, bez kofeiny ani rusz!).
Wcielasz się w bohatera, który wyrusza na misję ratowania ludzkości przed hordami złych gości – znajdziesz tu wszystko, od niepokornych żołnierzy, przez roboty, aż po potwory, które wyglądają jakby wyszły prosto z koszmaru fana science-fiction. Cała akcja jest okraszona dynamicznymi przerywnikami filmowymi, które nawet mnie, osobie mającej cierpliwość do muchy, dały kopa do dalszej gry. No bo któż nie lubi trochę dramatyzmu między strzelaninami?
Twoim celem jest roznieść na kawałki mega bossa, który czeka na końcu drogi niczym koleś z imprezy, który nie chce wypuścić nikogo do domu. Po drodze zbierasz monety i ulepszenia – serio, to jakbyś robił zakupy w sklepie z bronią i power-upami na promocji. Im lepszy sprzęt, tym więcej może się dziać, a twoi przeciwnicy stają się coraz bardziej wymagający, czyli nie ma nudy, tylko adrenalina na maxa.
Sterowanie jest tak intuicyjne, że nawet moja babcia, która do tej pory myślała, że jump to rodzaj skoku narciarskiego, dałaby radę (a może nawet by mnie przegoniła). Wskakujesz, strzelasz, unikasz – wszystko na ekranowych przyciskach, które reagują szybciej niż ja na nowe memy. Do tego dochodzą power-upy, które dają chwilową nieśmiertelność albo potężny ogień, przez co czujesz się jak superbohater na sterydach. No, może trochę mniej zdrowy, ale za to cool!
Podsumowując: Alpha Guns to nie tylko sentymentalna jazda bez trzymanki, ale i solidna dawka fajnej zabawy dla każdego, kto lubi wyzwania i nie boi się, że mu palce odpadną od klikania. Więc jeśli masz ochotę na klasycznego, niezłego shootera z pazurem i humorem – wbijaj do tej gry. Bo serio, kto nie chce poczuć się jak komandor z dawnych lat, ratując świat i robiąc przy tym niezły ubaw?