Gotowy na prawdziwie kosmiczną przygodę z maluchem, który chyba więcej ma odwagi niż ja po trzeciej kawie? Wbijaj do Baby Hazel: Przyjaciel Kosmita, gdzie nasza urocza Baby Hazel spotyka... no właśnie, nie ściana, nie pies, tylko najprawdziwszego, zielonego (albo innego koloru, bo kto wie?) przybysza z kosmosu! Ta gra to jak spacer po parku, tylko zamiast gołębi masz latającego stwora, który chce poznać Ziemię i jej wszystkie dziwactwa (tak, nawet nasze dziwne zwyczaje i śmieszne zwroty).
Na początek Hazel i jej nowy kumpel wyruszają na serię mini-wyprzedaży wyzwań – czyli mini-gier i zadań, które nie tylko rozbawią twoje dziecięce szare komórki, ale i sprawią, że poczujesz się jak nauczyciel roku w kategorii kosmiczne przyjaźnie. Pomagasz obcemu adaptować się do życia na Ziemi, co jest trochę jak nauka twojej babci obsługi smartfona – trochę śmiesznie, trochę chaotycznie, ale efekt końcowy rozczula.
Sterowanie? Prościutkie! Klik, klik, klik – albo tap, tap, tap, zależnie czy grasz na myszce czy dotyku. Nawet najmłodsze dzieciaki poradzą sobie bez zgrzytów, bo nie ma nic gorszego niż gra, która sprawia, że dzieci zaczynają krzyczeć na monitor (wiem z autopsji). Kolorowe grafiki i animacje są tak radosne, że aż chce się tańczyć z radości – albo przynajmniej nie zasnąć na fotelu.
Przygotuj się na zadania, które pobudzą twoją kreatywność i zdolności detektywistyczne – serio, czasem czuję się tam jak Indiana Jones, tylko zamiast kapelusza mam pieluchę. I najlepsze? To wszystko bez spinania się i nerwów, bo tu chodzi o zabawę, a nie o to, kto pierwszy zdobędzie świat. Plus: świetna okazja, żeby sprawdzić, czy twoi mali koledzy z gry nie będą cię sabotować, gdy trzeba razem rozwiązać zadanie.
Podsumowując, Baby Hazel: Przyjaciel Kosmita to idealna gra dla młodszych graczy, którzy chcą się pośmiać, poeksplorować i może nawet zaprzyjaźnić z kosmitą (bo kto wie, może twój nowy kumpel z podwórka to właśnie taki tajny agent z innej planety?). Szczerze mówiąc, jak dla mnie – idealny sposób, żeby zamienić nudny dzień w pełną śmiechu i przygód odyseję. No to co, wskakuj, kapelusz (albo pieluchę) na głowę i lecimy!