Gotowy na randkę z urokiem dziecięcej beztroski? Poznaj Baby Hazel Walentynki – symulację, która sprawi, że nawet największy twardziel poczuje się, jakby dostał walentynkę od pluszowego misia! To nie jest zwykła gra, to podróż przez świat małej Hazel, która z zapałem godnym najlepszego event managera szykuje się do dnia zakochanych. Wiesz, jak to jest – prezenty trzeba znaleźć, kartki własnoręcznie zrobić (bo maszynka drukująca to za mało uczucia), a do tego jeszcze zorganizować party, które rozgrzeje serca wszystkich przyjaciół. No, dobrze, może bardziej rozgrzeje ich kubki smakowe i uśmiechy, ale to prawie to samo!
W Baby Hazel Walentynki nie ma miejsca na nudę – sterowanie jest tak proste, że nawet Twój kot mógłby się włączyć w zabawę (choć nie obiecuję, że pazurki przetrwają). Klikasz, przeciągasz i kombinujesz, by Hazel nie tylko zdążyła ze wszystkim na czas, ale też nie zjadła wszystkich cukierków jednym tchem z nerwów. Czasem trzeba szybko jak ninja ogarnąć zadania, bo jak Hazel stanie się smutna, to nawet najlepszy różowy balonik nie pomoże!
Gra to idealny test na to, czy Twoi znajomi to faktycznie przyjaciele, bo tu liczy się team spirit i kreatywność. A jeśli kiedykolwiek myślałeś, że robienie kartek walentynkowych to banał, to poczekaj, aż spróbujesz zrobić to z maluchem, który myśli, że klej to magiczna maź na wszystko. W międzyczasie nauczysz się, że najważniejsze jest to, co w sercu (tak, to banał, ale tu naprawdę działa!).
Gra łączy w sobie kolory jak tęcza po deszczu, muzykę, która nie wywołuje natychmiastowego ucieku z pokoju, i taką dawkę uroku, że aż chce się śpiewać walentynkowe hity (spokojnie, nikt tego nie nagrał). Szczerze mówiąc, to jedna z tych gier, które przypominają, że nawet maluchy potrafią być mistrzami organizacji, a miłość to nie tylko serduszka, ale i dobrze zaplanowana zabawa.
Więc jeśli masz ochotę na trochę słodkości, chaosu z pazurem i… no dobra, naładować sobie dzień pozytywną energią w towarzystwie Baby Hazel, to ta gra jest jak najbardziej dla Ciebie. Przygotuj się na śmiech, trochę uroczych katastrof i przede wszystkim – na niezły ubaw z walentynkowych przygód!