Gotowy na totalny melanż strategiczny, gdzie armia orków nie tylko depcze wroga po piętach, ale jeszcze robi to z klasą i stylem? No to siadaj wygodnie, bo Bitwa Orków to taka gra, gdzie taktyka spotyka się z epickim bałaganem, a Ty stajesz się wodzem, który nie tylko goni za łupem, ale i buduje własną twierdzę, niczym orczy boss z sąsiedztwa.
W tej grze czujesz się jak generał na sterydach – musisz rekrutować nowych wojowników (czyli tych zielonych jegomościów, co wyglądają jakby dopiero co wyleźli z weekendu pełnego grilla i piwa), rozwijać ich umiejętności, a potem podrzucać im strategiczne zadania, które zwykle kończą się tak, że przeciwnik zastanawia się, czy to bitwa czy poranna masakra na polu walki.
Budujesz swoją własną fortecę – miejsce, gdzie orcza rodzina może się schronić, zgromadzić zapasy i planować przyszłe podboje (albo po prostu imprezować przy ognisku). Rozwijasz infrastrukturę, zbierasz surowce i kombinujesz, jak ulepszyć swoją armię tak, żeby wroga przygniatać z taką mocą, że nawet Twitchowi streamerzy by pozazdrościli!
Co jest najlepsze? Możesz grać sam, rzucić się w wir multiplayera i sprawdzić, czy twoi znajomi to naprawdę kumple, czy tylko dobre miny przy stole, gdy zaczynają się bitwy o łupy. A tryb kampanii? To jak maraton orczej epickości – historia pełna walki, przetrwania, czasem łez (choć raczej tych zielonych) i niespodziewanych zwrotów akcji, które sprawią, że nie oderwiesz wzroku od ekranu.
I co najlepsze – Bitwa Orków działa na komputerze, tablecie i smartfonie, więc możesz siać chaos i panować nad zielonymi wojskami nawet w kolejce do lekarza albo podczas nudnej przerwy w pracy (oczywiście nie mów tego swojemu szefowi!).
Podsumowując: jeśli masz ochotę na strategiczny rollercoaster z orkami, które robią więcej zamieszania niż twoja ostatnia wizyta na rodzinnej imprezie, to Bitwa Orków jest jak znalazł. Wskakuj do gry, przejmij kontrolę nad armią i pokaż, kto tu rządzi na polu walki – albo przynajmniej spróbuj, bo ja już trzy razy skończyłem z twarzą w błocie i banana na twarzy!