Gotowy na niezły ubaw z Kryształową Wróżką? To taka klasyka gatunku trzy w jednej linii – czyli po prostu układasz diamenty, aż zrobisz z nich małe, błyszczące tornado na ekranie. Twoim zadaniem jest wyciągnięcie wszystkich kawałków zdjęcia z układanki, ale uwaga – czas jest ograniczony, więc nie ma co się zastanawiać, bo zegar tyka szybciej niż twoja babcia wyciągająca cię z imprezy o 22:00.
Na planszy czekają na ciebie elementy zakute w łańcuchy albo zamrożone jak moja motywacja do ćwiczeń w poniedziałek rano – trzeba je najpierw odblokować, zanim podejmiesz heroiczną walkę o ich usunięcie. A jakby tego było mało, możesz korzystać z pomocy magicznych kryształów. To trochę jak z kluczami do tajemniczych drzwi – najpierw musisz dwa razy skasować diamenty tego samego koloru, żeby naładować kryształ, a potem aktywuje się on sam – automagicznie, bez żadnego proszę, kliknij mnie!.
I tu zaczyna się prawdziwa zabawa! Każdy kolor kryształu robi co innego i to jest jak wybór supermocy dla leniwego czarodzieja: żółty dokłada ci ekstra czasu (bo wiadomo, życie to nie bajka, a tutaj czas to pieniądz), niebieski usuwa jeden diament dokładnie pod fragmentem zdjęcia (celność godna snajpera!), zielony zmiata 3 diamenty poziomo, a czerwony zmiata aż 9 w kwadracie, robiąc mały armagedon na planszy. Kiedy to zobaczyłem, prawie wyskoczyłem z fotela (no dobra, trochę przesadziłem, ale serio jest mega satysfakcja!).
Całość to 25 poziomów pełnych błyskotek, tajemnic i magii, a po każdym ukończonym etapie jedno z magicznych stworzeń w tle rośnie – trochę jak moja dawka kofeiny po porannej kawie, czyli niezły power-up dla oczu. Ale uwaga! Jeśli przegapisz czas i nie zdążysz, to wracasz na start. Tak, tak, jak w życiu – czasem musisz zacząć od nowa, ale tym razem lepiej przygotowany!
Kryształowa Wróżka to idealna gra, jeśli chcesz sprawdzić, czy twoja cierpliwość jest większa niż moja podczas składania mebli z Ikei. No i serio, to świetna zabawa na szybkie oderwanie się od rzeczywistości – kto nie kocha trochę diamentowego szaleństwa z nutą magii? Polecam, bo śmiechu i nerwów na pewno nie zabraknie!