Gotowy na niezły ubaw i odrobinę strategicznego szaleństwa? FG Gold Mine to gra, gdzie wcielasz się w poszukiwacza złota – czyli takiego trochę współczesnego Indiana Jonesa, tylko zamiast biczowania, masz łopatę i głowę pełną planów. Twoim zadaniem? Przetrwać na dzikich terenach, zdobyć tyle złota, żeby móc kupić sobie własną wyspę (albo przynajmniej nowe buty) i nie dać się przy tym zjeść napastnikom, którzy wyglądają, jakby mieli apetyt nie tylko na twoje skarby.
Ale uwaga, tutaj złoto to nie wszystko – musisz jeszcze ogarnąć swoich towarzyszy wyprawy. Karmić ich, poić, i pilnować, żeby nie zaczęli się rzucać do siebie z łopatami, bo głodny poszukiwacz to nie jest kumpel idealny. Trochę jak w życiu, nie? No i jeszcze trzeba bronić tych swoich kruszców przed złodziejami, którzy pojawią się nagle szybciej, niż ci się zdąży wysuszyć skarpetka po praniu.
Grafika i dźwięki? Szczerze mówiąc, realistyczna grafika i dźwięki sprawiają, że aż czujesz ten kurz, trzeszczące gałęzie i śpiew ptaków, które czasem przypominają bardziej koncert kaczki niż Amazonkę. A kiedy złapie cię emocja, to masz wrażenie, że naprawdę grasz na dzikim zachodzie – tylko z Wi-Fi i bez konieczności golenia wąsów. No i serio, na moment poczułem się jak bohater filmu przygodowego, choć moja największa przygoda to znalezienie pilota do telewizora.
FG Gold Mine to idealna szkoła życia – jak ogarnąć zarządzanie zasobami, podjąć decyzje, które mogą zadecydować o twoim losie, i przy tym nie zwariować. Po kilku rundach zdasz sobie sprawę, że strategiczne wyzwania to pestka przy codziennych zakupach spożywczych, kiedy zapomnisz listy i wrócisz z samymi chipsami. Więc nie czekaj, załóż kapelusz poszukiwacza złota, weź łopatę (albo myszkę) i dołącz do tej szalonej ekipy – bo w FG Gold Mine każdy dzień to przygoda, a każdy błąd… no cóż, kolejna historia do opowiadania przy piwie!