Gotowy na noc pełną koszmarów, które nawet Twój kot by olał? Five Nights at Freddy's 4 to survival horror, który nie tylko sprawdzi Twoje nerwy, ale i refleks szybki jak błyskawica (albo przynajmniej tak Ci się wydaje, zanim wpadniesz w panikę). Zapomnij o nudnych biurowych klimatach z poprzednich części! Tym razem akcja przenosi się do czegoś bardziej osobistego i... przerażającego – do sypialni dziecka, czyli miejsca, gdzie nawet Twoje skarpetki boją się same siebie.
W Five Nights at Freddy's 4 wcielasz się w małego gagatka, którego nawiedzają animatroniczne potwory rodem z najgorszych koszmarów (no wiecie, takie, które nawet w czołówce horroru wyglądają jakby wyszły z fabryki strachu). Twoim zadaniem jest przetrwać do 6 rano przez kilka nocy, nie dając się złapać tym śmiesznym, ale śmiertelnie groźnym mechaniczno-straszydłom. Cała fabuła rozwija się trochę jak dobre rodzinne niedzielne imprezy – przez mini-gry, które powoli odkrywają traumatyczne doświadczenia i lęki tej małej bestii z łóżka obok.
A teraz najlepsze – sterujesz dzieckiem za pomocą prostych klików. No dobra, może to nie rocket science, ale uwierz mi, gdy Twój nerwowy mózg próbuje ogarnąć, czy potwór stoi przy drzwiach, w szafie czy czai się pod łóżkiem, prostota sterowania jest na wagę złota. Musisz mieć oczy (i uszy!) dookoła głowy – bo dźwięki to tutaj prawdziwi informatorzy. Każdy szept, krok czy złowieszczy szelest może oznaczać, że zaraz ktoś Cię pochwyci – więc lepiej mieć refleks, jakbyś właśnie złapał ostatniego pączka na imprezie.
Drzwi? Możesz je zamknąć. Latarka? Oczywiście, że jest, ale używaj jej z głową, bo dzieciak nie jest robotem na baterie AAA. Musisz balansować między tym, gdzie spojrzeć, kiedy zamknąć drzwi, a kiedy po prostu się modlić, żeby ten złowrogi Freddy sobie poszedł. To trochę jak gra w ciepło-zimno, ale z dużo większą dozą paniki i mniejszą ilością śmiechu (no chyba że uważasz za śmieszne, gdy prawie zawału dostajesz).
Five Nights at Freddy's 4 to prawdziwa jazda bez trzymanki, która wbija Cię w fotel bardziej niż kawa o poranku (a wierz mi, próbowałem). To idealne zakończenie oryginalnej serii, które sprawia, że nawet najtwardsi gracze zaczną się zastanawiać, czy nocne światło to nie jest jednak dobry pomysł. Jeśli chcesz poczuć smak prawdziwego horroru w klimacie przypominającym, że największe potwory czasem czają się... pod Twoim własnym łóżkiem – ta gra jest dla Ciebie. I pamiętaj – nie chodzi o to, żeby przestraszyć potwory, ale żeby one przestraszyły się Ciebie. Albo chociaż o to, żebyś nie został ich kolacją!