Masz ochotę na wyścigi, które nie ograniczają się do asfaltu, a zamiast gumy palonej czuć słoną wodę i rybne perfumy? Fun Sea Race 3D to taka gra, która zmieni Twoje wyobrażenie o grach wyścigowych online – w końcu kto powiedział, że samochody muszą mieć monopol na prędkość? Tutaj wsiadasz za stery łodzi i ścigasz się po morsko-arcadowych trasach, pełnych skał, wirów i... power-upów, które robią z każdej rundy prawdziwą wodną bitwę!
Wyobraź sobie: pędzisz przez tętniące życiem, kolorowe oceaniczne krajobrazy, a każdy zakręt to adrenalina, bo omijać musisz nie tylko przeszkody, ale też sprytnego przeciwnika, który tuż za Tobą śni o podium. No i te chwile, kiedy łapiesz boosta albo tarczę – serio, czujesz się wtedy jak Posejdon, ale z pilotem w ręku i całkowicie bez mokrych włosów na twarzy (przynajmniej do momentu, gdy przypadkiem nie wpadniesz na skałę). Sterowanie? Bajka! Myszka albo klawiatura, i hop – możesz pokazać, że refleks masz lepszy niż Twój szef, który pytał, czy już skończyłeś projekt z zeszłego miesiąca.
Co jest najlepsze? Możesz nie tylko ścigać się na pełnej prędkości, ale też popisywać się trikami i efektownymi stuntami, które dodają nie tylko punktów, ale i turbo do zabawy. Moje pierwsze próby przypominały raczej rozbicie się o własne ego, ale serio – im dłużej grasz, tym bardziej czujesz się jak kapitan własnej pirackiej floty (minus piracki kapelusz i papuga, chociaż kto wie?).
Do tego dochodzi odblokowywanie nowych łodzi i ulepszeń – czyli taki mały raj dla kolekcjonerów, którzy lubią mieć więcej sprzętu niż przeciętny gracz w CS-a. A jeśli masz znajomych, to tryb multiplayer to prawdziwy test przyjaźni – bo nic tak nie podgrzewa atmosfery jak walka o ostatni boost i subtelne ups, to była moja fala!
Podsumowując: Fun Sea Race 3D to nie tylko wyścigi, to wodna jazda bez trzymanki, która sprawi, że nawet Twój kot zacznie Cię obserwować z podziwem (albo zdziwieniem – zależy, czy akurat słychać chlupot). Szczerze mówiąc, to jest taki game, który łapie za serducho i sprawia, że chce się wrócić na kolejną rundę – choćby po to, by udowodnić, że tym razem nie wpadniesz na tę cholerną skałę!
