Jeśli myślisz, że bieganie po parkurze to tylko dla ninja albo ludzi z nadludzką gibkością, to KOGAMA Wipeout zaraz udowodni Ci, że nawet Ty możesz wyglądać jak mistrz skakania... albo przynajmniej jak ktoś, kto nie potyka się na własnych stopach co pięć sekund. Ta gra to istny tor przeszkód z kolorową oprawą, gdzie Twoim zadaniem jest przemknąć przez różne pułapki i platformy szybciej niż Twój kumpel zdąży powiedzieć nie wierzę, że znowu cię wyprzedziłem!.
Zapomnij o skomplikowanych fabułach i historii rodem z telenoweli – tutaj liczy się tylko jedno: kto pierwszy przebiegnie przez kolejne poziomy pełne zwariowanych przeszkód. Nie ma miejsca na długie rozkminy, bo czas to pieniądz, a w KOGAMA Wipeout to raczej czas to... honor (i trochę śmiesznych upadków). Proste sterowanie – W, A, S, D do biegania i spacja do skakania – sprawia, że nawet Twój dziadek, który jeszcze pamięta Pegasusa, ogarnie tę grę bez problemu (no chyba, że zapomni, gdzie jest spacja, ale to już jego problem).
Najfajniejsze są oczywiście te momenty, kiedy planujesz idealny skok, a tu nagle... bum! Lądujesz na ruchomej platformie, która zdecydowanie nie chce się zatrzymać, albo wpadasz prosto w pułapkę, która wygląda tak niewinnie, jakby chciała Cię tylko przytulić. I wiesz co? To jest właśnie to, co robi z KOGAMA Wipeout prawdziwą maszynkę do śmiechu i nerwów – bo im więcej razy zaliczysz gleby, tym bardziej chcesz spróbować jeszcze raz i pokazać światu, że jednak potrafisz.
Gra nadaje się idealnie do rzucenia wyzwania znajomym – sprawdź kto ma lepsze refleksy, a kto po piętnastym upadku zaczyna negocjować pokój z przeszkodami (wiem, mówiłem, że jest zabawnie, ale czasem naprawdę jest to walka o życie). No i tu dochodzimy do tego, co mnie osobiście rozwaliło na łopatki – uczucie, gdy w końcu przelecisz przez cały tor bez upadku i czujesz się jak król parkuru, nawet jeśli za chwilę znowu zapomnisz, jak się skacze.
Podsumowując: KOGAMA Wipeout to idealna gra dla tych, którzy lubią szybkie wyzwania, dynamiczną zabawę i nie boją się trochę pośmiać z własnych wpadek. Proste, kolorowe, pełne energii – po prostu przepis na dobrą zabawę, kiedy masz ochotę na coś lekkiego, ale z nutką zdrowej rywalizacji. Gotowy na niezły ubaw i kilka fikołków? Wbijaj i pokaż, że parkour to Twoje drugie imię (albo przynajmniej na tyle, żeby nie zaliczać co chwila faceplantów)!