Gotowy na totalny plażowy melanż z Baby Hazel na plaży? To taka gra, gdzie zamiast nerwów i epickich bossów, dostajesz pełen luzik, kolorowe piaski i małą uciechę w postaci naszej uroczej bohaterki – Baby Hazel. Ta mała iskierka radości nie może się doczekać dnia pełnego piasku, wody i... no, pewnie też lodów, ale na to jeszcze przyjdzie czas!
W Baby Hazel na plaży wcielasz się w rolę tej nieustraszonej dziewczynki z wiecznie uśmiechniętą buzią, która chce zbudować najpiękniejszy zamek z piasku, powygłupiać się w falach i pograć w plażową piłkę – wszystko na luzie, bez spiny. Brzmi jak plan na idealne wakacje? No właśnie! A ty? Twoim zadaniem jest pilnować, żeby Hazel była szczęśliwa i najedzona (bo serio, dzieciak bez przekąski to dramat). Klikasz, przeciągasz, karmisz, bawisz się i ogólnie robisz wszystko, żeby dzień na plaży skończył się bez dramatów i z uśmiechem na twarzy.
Control? Prościzna! Klikasz myszką albo stukasz palcem – i hop, już Hazel buduje zamek, pluska się w wodzie albo dmucha na piłkę. Zero kombinowania z dziwnymi przyciskami, idealne dla maluchów, które dopiero zaczynają swoją przygodę z grami. Nie pamiętam, czy to było chwile po rozpoczęciu gry, czy jak już miałem w ręku kubełek z piaskiem, ale serio – ten moment, kiedy Hazel z uśmiechem na maxa wali łopatką w piasek, był jak terapia śmiechem. Takie małe cuda codzienności!
A co najlepsze? Po drodze znajdziesz całą masę mini-gier, które są jak taka mała przerwa od budowania zamków i kąpieli morskich. Idealne na sprawdzenie, czy twoi znajomi są gotowi na prawdziwą plażową walkę o najlepszy kolor wiaderka. Tak serio, to Baby Hazel na plaży to nie tylko rozrywka dla maluchów, ale i gwarantowany ubaw dla każdego, kto lubi trochę dziecięcej beztroski i plażowego szaleństwa – bez konieczności parzenia się na słońcu albo łapania meduz. Polecam, bo czasem trzeba po prostu być dzieckiem, nawet jeśli twoja ostatnia plaża to był stół w kuchni z rozsypanym cukrem.
