Ej, słuchajcie, jeśli myślicie, że Mineworld Horror to kolejny nudny survival, to znaczy, że jeszcze nie spotkaliście się z tym uroczym dramatem! Wyobraźcie sobie pięknego, kwadratowego bohatera prosto ze świata Minecrafta, który nagle wskakuje do jakiejś mega creepy rezydencji z tysiącem pokoi i... no cóż, zgubił się. Tak, zgubił! I to nie byle gdzie, tylko tam, gdzie ściany patrzą, a pod łóżkiem naprawdę coś się czai.
Waszym zadaniem jest pomóc temu małemu paniczkowi (albo paniczce, kto wie?) uciec stamtąd cało – ale uwaga, bo potwory nie biorą urlopu. Serio, czasem jest ich więcej niż w sklepie z promocjami na Black Friday. Co więcej, one nie chcą się tylko przywitać – one naprawdę chcą cię złapać. Więc trzeba mieć oczy dookoła głowy i refleks szybki jak ja na przecenie chipsów.
Gra jest jak miks Minecrafta i horroru, tylko zamiast budować, to bardziej się chowasz i uciekasz, a każdy pokój to jak level w escape roomie, tylko bardziej nerwowy i z większą ilością krzyków (tych w grze, nie moich, chociaż czasem prawie). A jeśli myślisz, że dasz radę sam, to w sumie spoko – ale gwarantuję, że idealna jest na sprawdzenie, kto z twoich znajomych jest prawdziwym ziomkiem, a kto ucieknie przy pierwszym wrzasku potwora.
Podsumowując: Mineworld Horror to nie tylko quest na przetrwanie, to rollercoaster emocji, gdzie co chwilę zastanawiasz się, czy lepiej pobiec czy schować się pod stół. Jeśli chcesz pośmiać się z własnych panikarskich reakcji i poczuć się jak bohater w kostiumie z klocków, ta gra jest dla ciebie. A ja? Ja już nie mogę się doczekać, aż znów się zgubię i przeklnę pod nosem, bo znów zapomniałem, gdzie jest wyjście.
