Ej, już słyszałeś o Mini Coins? To taka nowa gra na smartfony, która wciąga jak odkurzacz na turbo i nie puści, dopóki nie zbierzesz wszystkich monet albo nie zaczniesz podejrzewać, że masz palce z waty. Serio, to jest jak bieganie po cyfrowym skarbcu, gdzie Twoim celem jest zgarnąć jak najwięcej monet, a sterowanie palcem po ekranie przypomina trochę taniec na parkiecie – tylko zamiast podrygiwać, unikasz wpadających przeszkód i zbierasz błyszczące prosiaki.
Na początku myślałem, że to będzie jakaś nudna szmira, ale plansza szybko się rozkręca i robi się z niej taki tor przeszkód, że zacząłem się pocić jak przy maratonie z serialem i lodami. Im więcej monet zbierasz, tym trudniej – i dlatego ta gra ma ten poziom pychy, który sprawia, że chcesz wracać po więcej, nawet jak przegrywasz i krzywisz się jak po zjedzeniu cytryny.
A grafika? No, tu się nie oszczędzało – kolorowe postacie i plansze wyglądają jakby ktoś wziął paletę tęczy i wrzucił ją w blender razem z konfetti. To nie jest żadna pikselowa nuda, tylko festiwal dla oczu, który sprawia, że zabawa trwa nawet wtedy, gdy Twój mózg już krzyczy dość!.
Co do wyzwań i nagród, to Mini Coins nie jest grzeczne. Daje Ci różne poziomy trudności, więc możesz sobie ustawić dziecięcy basen albo hardcore’owy ocean, zależnie od tego, czy chcesz się trochę pobawić, czy raczej złamać klawiaturę frustracją. A jak już zbierzesz te wszystkie błyszczące fanty, to dostajesz nagrody – czyli tak, jakbyś został królem cyfrowego skarbca i wszyscy by Ci zazdrościli (albo przynajmniej Twoja mama).
Podsumowując: Mini Coins to czysta frajda, idealna na nudne chwile, przerwy w pracy albo gdy chcesz sprawdzić, czy Twój znajomy to naprawdę prawdziwy gamer, czy tylko udaje, bo nie potrafi zebrać kilku monet z rzędu. No i serio – kto nie lubi kolekcjonować wirtualnych pieniędzy, niech pierwszy rzuci telefonem! Więc wbijaj, zbieraj te monety i baw się, jakby jutro miało nie być internetu!
