Okej, gotowy na niezły ubaw z Pac-Manem? Ta klasyczna gra arcade to taki żółty, okrągły gagatek, który od 1980 roku biega po labiryncie i wcina białe punkciki zwane pelletami jakby jutra miało nie być. A jednocześnie próbuje nie dać się złapać tym strasznym, kolorowym duchom, co to są jak kumple z imprezy, ale złośliwi i bez zaproszenia.
Przygoda jest prosta jak budowa cepa: zjadaj te małe kuleczki, uciekaj przed duchami, łap większe power-pellets, które zamieniają Cię na chwilę w ghost-bustera – wtedy możesz odgryźć się tym zjawiom i zjeść je na deser (czytaj: zgarnąć ekstra punkty). To trochę jak w życiu – czasem musisz wstać z kanapy i pokazać, kto tu rządzi.
Sterowanie? Prościutkie! Kierujesz Pac-Manem za pomocą joysticka albo strzałek, a on jak rasowy ninja krąży po labiryncie – w górę, w dół, na boki – próbując nie zostać duchowym przysmakiem. No i to jest właśnie ta magia – niby banalne, ale duchy robią się coraz bardziej agresywne i przebiegłe, więc musisz myśleć szybciej niż ekspres do kawy w poniedziałek rano.
Co najbardziej rozbraja? Te dźwięki i kolory! Całość jest jak impreza lat 80., na której każdy chce zjeść jak najwięcej kulek i uciec przed dziwnymi zjawiami. Kiedy pierwszy raz odpaliłem Pac-Mana, myślałem, że to nudne – no bo co niby może być w jedzeniu kulek? Ale potem, kiedy spróbowałem zjeść duży power-pellet i zacząłem gonić duchy, prawie spadłem z krzesła ze śmiechu i adrenaliny. Serio, moment pełen epickości!
Jeśli szukasz gry, która jest prosta, a jednak potrafi wciągnąć jak odkurzacz w korytarz (a nie wiesz, co to znaczy? Zapytaj dziadków!), to Pac-Man jest jak najlepszy kumpel na każdą okazję – zawsze gotowy do zabawy, a jednocześnie potrafi zmusić Cię do kombinowania i planowania. W końcu nie codziennie masz okazję biegać po labiryncie, uciekając przed duchami i jeść je na obiad!