Gotowy na wyprawę do Sanktuarium Potworów, czyli miejsca, gdzie zbieranie bestii nie jest tylko dla dzieciaków, ale dla wszystkich, którzy chcą połączyć RPG, kolekcjonowanie potworów i metroidvania w jeden wielki, rozrywkowy miks? No to trzymaj się, bo ta gra to trochę jak skok na bungee, tylko bez liny i z mnóstwem uroczych, ale też groźnych stworków.
Wcielasz się tutaj w rolę Magistra Potworów (czytaj: trener potworów, który zamiast na siłownię, chodzi na polowanie na potwory). Twoim zadaniem jest przemierzanie rozmaitych, kolorowych i czasem lekko niepokojących miejscówek, łapanie nowych stworów i uczenie ich, jak powalić przeciwników w dynamicznych, turowych starciach. No i oczywiście rozwiązywanie zagadek platformowych – bo kto powiedział, że potwory nie lubią się trochę pobawić na drzewach i mostach?
Mechanika gry to prawdziwa uczta dla mózgu i palców – musisz nie tylko dobrać drużynę złożoną z unikalnych potworków, które łączą różne umiejętności i żywioły, ale też rozgrywać bitwy, gdzie każdy ruch jest jak szachowy gambit... tylko z większą ilością ognistych kul i gryzoni z nadmiarem zębów. I serio, ta kombinacja żywiołów i zdolności to jak miks ketchup-mayo-czosnek – niby dziwne, ale działa i smakuje wyśmienicie!
Sterowanie? Klasyka gatunku – czy to na klawiaturze, czy na padzie, świat Sanktuarium Potworów poddaje się Twoim poleceniom jak dobrze wyszkolony piesek (choć czasem bardziej jak niezła diva, która robi co chce). Poruszanie się po świecie jest płynne, a zagadki platformowe wciągają bardziej niż maraton ulubionego serialu (a przynajmniej do trzeciego odcinka).
Walka to już inna bajka – turowa taktyka i planowanie to podstawa, bo nie chcesz przecież, żeby Twój ulubiony potworek skończył jako przekąska dla jakiegoś wrednego rywala. Bez obaw, na szczęście możesz kombinować ze składaniem potworów w drużyny, które jak Avengersi, wspólnie robią totalny rozpierdziel na polu bitwy.
Generalnie, Sanktuarium Potworów to idealna gra, żeby sprawdzić, czy Twoi kumple faktycznie potrafią się szanować, kiedy walczycie o najlepsze stwory i największy loot. Aha, i dla rodziców – to też całkiem niezły sposób, by dzieciaki nauczyły się strategii i cierpliwości, choć wiadomo, że najważniejsze jest, żeby przy tym dobrze się bawić (czytaj: krzyczeć, gdy potwory łączą się w combo i rozwalają wszystko dookoła).
Podsumowując – jeśli masz ochotę na przygodę, która miesza tak bardzo, że aż trudno wierzyć, że to jedna gra, i jednocześnie lubisz stworki, które nie tylko ładnie wyglądają, ale potrafią też strzelać laserami z oczu (no dobra, może to przesada, ale blisko temu), Sanktuarium Potworów to pozycja obowiązkowa. Gwarantuję, że wrócisz do niej częściej niż do ulubionych memów na fejsie!