Gotowy na partyjkę z własnymi koszmarami? Bo Shoot Your Nightmare: Wake Up to nie jest zwykła strzelanka – to jakby ktoś wziął Twoje najgorsze sny, wrzucił je do blendera i podkręcił na full horror mode! Ta gra to pierwszoosobowy shooter z klimatem rodem z najdziwniejszych marzeń sennych, gdzie potwory nie tylko strzelają, ale i dręczą duszę. Brzmi jak idealna rozrywka na piątkowy wieczór, nie? No to chodź, opowiem Ci, jak to jest zostać bohaterem własnej psychodelicznej traumy!
Wcielasz się w gościa (albo dziewczynę, bo kto by się ograniczał?), który niespodziewanie budzi się w świecie, gdzie sny przerodziły się w totalny horror. Wyobraź sobie, że każdy Twój lęk dostał broń, kombinezon i niezły szał – a Ty musisz to wszystko ogarnąć, żeby wreszcie się wybudzić. Taka trochę terapia z pistoletem. Po drodze czekają na Ciebie mroczne poziomy pełne paskudnych potworków i zagadek, które sprawdzą, czy Twoje szare komórki jeszcze działają, czy już tylko mrugają na czerwono jak kontrolka bateria padła.
Sterowanie? Proste jak budowa cepa – biegasz, celujesz, strzelasz i próbujesz nie dostać po głowie przez jakieś koszmarne zjawy. Wyobraź sobie, że grasz w klasycznego FPS-a, ale zamiast zwykłych wrogów masz tu koszmary, które wyglądają jakby ktoś pomieszał wilka, klauna i Twój najgorszy sen o publicznej kompromitacji. Do tego dochodzi system ulepszania broni – klasyczny arsenał plus broń prosto z fantastycznych światów, bo po co się ograniczać, skoro można walczyć laserem i strzelbą jednocześnie?
Najlepsze jest to, że w Shoot Your Nightmare: Wake Up nie da się po prostu lecieć na pałę. Trzeba myśleć strategicznie – kiedy warto się bić, a kiedy lepiej wycofać się i po cichu uzupełnić amunicję (bo wystrzelanie wszystkich pocisków w ducha, który wygląda jak Twój szef na spotkaniu, to niezły fail). To trochę jak zarządzanie domowym budżetem, tylko zamiast liczyć złotówki liczymy kule do pistoletu. Troszkę stresu, ale za to jaka satysfakcja, gdy uda się przeżyć!
Podsumowując – Shoot Your Nightmare: Wake Up to jazda bez trzymanki po mrocznych zaułkach Twojej wyobraźni, gdzie połączenie horroru z akcją robi robotę i zostawia gracza z masą adrenaliny (i pewnie też trochę kaca emocjonalnego). Idealna rzecz dla tych, którzy mają dość cukierkowych shooterów i chcą sprawdzić, czy ich nerwy wytrzymają spotkanie z własnymi demonami. Ja osobiście po pierwszym starciu z potworem, który wyglądał jakby przesiedział tydzień w piwnicy z kebabem, zacząłem doceniać swoje sny o kocie na kolanach. Szczerze mówiąc, polecam – bo nic tak nie poprawia humoru jak wystrzał w ścianę w trakcie próby rozwiązywania zagadki o logicznym sensie gorszym niż mój poranny plan na życie!