Jeśli myślisz, że ucieczka przed nadętym inspektorem i jego psem to tylko kiepski pomysł na spacer, to Subway Surfers Berlin zaraz pokaże Ci, jak bardzo się mylisz! Ta gra to jakby połączyć szybki rollercoaster z miejskim safari – tylko zamiast dzikich zwierząt masz pociągi, graffiti i nieskończony sprint przez serce Berlina. No dobra, może trochę przesadzam, ale serio – ta gra to czysta adrenalina, a do tego pełno kolorów i berlińskiego luzu.
Twoim zadaniem jest biegać, skakać i ślizgać się pod przeszkodami, ścigany przez pana inspektora i jego wiernego czworonoga, który najwyraźniej nie zna pojęcia spacer na luzie. Wszystko to dzieje się wśród charakterystycznych berlińskich landmarków, które wyglądają tak, jakby dzielnica sztuki ulicznej zrzuciła całą swoją paletę na ekran. Wiesz, taki wizualny roller – tylko bez kolejek i z dużo większą prędkością.
Sterowanie jest tak proste, że nawet Twój kot mógłby się nauczyć (choć pewnie wolałby łapać kursora). Swipe w górę to skok – idealny na przeskoczenie nad pociągiem, swipe w dół to szybki ślizg pod przeszkodą, a przesunięcia w lewo i prawo pozwalają zmieniać pasy jak zawodowy kierowca Ubera w godzinach szczytu. Szczerze mówiąc, na początku próbowałem wcisnąć Ctrl+Alt+Del, żeby uniknąć inspektora, ale jak na ironię – to nie działało.
A teraz najlepsze: możesz odblokowywać i ulepszać swoje postacie i hoverboardy, które wyglądają jakby wyszły prosto z filmu sci-fi o berlińskiej podziemnej kulturze. Każda z nich ma swoje unikalne zdolności – dlaczego biegać jak zwykły śmiertelnik, skoro możesz robić to na desce, która prawie lata? No i nie zapominaj o power-upach, jak jetpack czy super sneakers, które sprawiają, że czujesz się jak Usain Bolt po trzech espresso. Dzięki nim możesz pobiec dalej niż kiedykolwiek, zbierając monety jakbyś prowadził sklep z czekoladkami.
Generalnie, Subway Surfers Berlin to idealna gra dla każdego, kto ma za dużo energii, trochę luzu i ochotę na ucieczkę przed codzienną nudą. No i przy okazji – świetny sposób, żeby zobaczyć Berlin bez wychodzenia z domu, bo powiedzmy sobie szczerze, bieganie po stacji metra z inspektorem za plecami brzmi zdecydowanie bardziej ekscytująco niż czekanie na tramwaj. Gotowy na niezły ubaw i sprint życia? No to startujemy!
