Ej, słyszałeś o Tank Stormy? To taka gra online, która jest jakby czołgowy rollercoaster dla każdego fana wielkich maszyn i huku armaty. Wcielasz się tam w dowódcę potężnego, nie do zdarcia czołgu, który ma jedno zadanie – wywalić z planszy wrogą armię i uratować świat przed totalną zagładą. Brzmi poważnie? No jasne, ale uwierz mi, zabawa jest tak intensywna, że aż ręce drżą, a serce wali jak po obejrzeniu serialu o zombie – tylko bez zombie, za to z masą wybuchów i metalowego zgrzytu.
W Tank Stormy możesz przebierać w czołgach jak w ulubionych skarpetkach – każdy ma swoje unikalne umiejętności i moc ognia. Chcesz być jak James Bond czołgów? Proszę bardzo! Dodajesz nowiutkie bronie, pancerze, gadżety, które sprawiają, że twój stalowy potwór wygląda jak coś prosto z filmu sci-fi. I serio, im lepiej wyposażasz swojego rumaka, tym większa szansa, że nie skończysz rozbitym złomem na polu bitwy. A nerwy? Cóż, przypominają mi jazdę autem po polskich drogach – trzeba być czujnym i zwinnie omijać bomby i przeciwników.
Przemierzanie mapy w Tank Stormy jest jak podróż po lunaparku, tylko bez waty cukrowej i z eksplozjami w tle. Walczysz z wrogimi oddziałami, demolujesz ich bazy, cały czas z uśmiechem na twarzy, bo adrenalina rośnie jak ciasto drożdżowe. Każdy poziom to nowa okazja, żeby pokazać, że masz jaja (albo przynajmniej odwagę klikania na klawiaturze). Odkrywasz nowe czołgi, jeszcze mocniejsze i jeszcze bardziej szalone misje, które sprawiają, że nudę możesz schować do szuflady z napisem nieużywane.
A teraz najlepsze – tryb multiplayer! Idealna rzecz, żeby sprawdzić, czy twoi znajomi to na pewno kumple, czy tylko potrafią ładnie mówić, kiedy ich czołg znika w eksplozji. Tank Stormy pozwala na wspólne podboje, drużynową demolację i epickie starcia z graczami z całego świata. Bo kto nie chciałby pokrzyczeć na kogoś przez mikrofon, krzycząc gdzie jest mój backup?!, a potem śmiać się, bo i tak wszyscy zginęliśmy jak frajerzy?
Podsumowując: Tank Stormy to gra, która wciąga lepiej niż najlepszy serial, gwarantuje solidną dawkę śmiechu (a czasem i frustracji, ale bez spiny!) i daje poczucie bycia prawdziwym wojskowym geniuszem, choćbyś tak naprawdę był mistrzem w rozbijaniu tostera. Gotowy na niezły ubaw i wybuchy jak z kina akcji? Wskakuj za stery, bo bitwa już trwa!