Gotowy na ucieczkę, która przypomina pogoń za tramwajem, ale z dużo większą dawką adrenaliny? Temple Runner to taki endless runner, czyli niekończąca się bieganina, gdzie zamiast gonić za autobusem, uciekasz przed czymś, co wygląda jak połączenie smoka z bardzo niezadowolonym ochroniarzem świątyni. Co najlepsze, nie jesteś tu tylko zwykłym biegaczem – jesteś odkrywcą, który przypadkiem (albo nie do końca przypadkiem) wpadł na pomysł, że fajnie byłoby obudzić pradawne tajemnice i przy okazji trochę pożywić się skarbami. Spoiler: te skarby nie lubią, jak się je zabiera.
Historia? Prosta jak budowa cepa, ale działa jak espresso na poranne zaspanko – biegasz i uciekasz, bo ktoś naprawdę nie chce, żebyś wyciągnął te błyszczące gadżety z ich kryjówki. A ty? Masz tylko swoje refleksy, szybkie palce (czytaj: gesty przesuwania w lewo, prawo, skakania i czołgania) i nadzieję, że nie wpadniesz do kolejnej pułapki, bo wtedy... no, wiadomo, gra się kończy, a Ty stajesz się idealną przystawką dla tajemniczego strażnika.
Co jest ekstra w Temple Runner? Po pierwsze - sterowanie. Proste i wygodne, bo kto ma czas na kombinowanie, kiedy w tle leci muzyka z gatunku uciekaj, bo zaraz dostaniesz? Przesuwasz palcem, wskakujesz na wyższą półkę, zjeżdżasz pod niskim mostem i zbierasz monety jakbym to były darmowe kanapki na imprezie. Te monety later pozwalają odblokowywać nowych bohaterów i power-upy, które sprawiają, że twoja ucieczka wygląda jak superprodukcja z Hollywood. No może minus efekt specjalny z popcornem.
A propos mechanik — to nie jest zwykły bieg po równej ścieżce. Nie, nie, nie! Każdy bieg to jakbyś wszedł do innego pokoju zagadek na escape roomie, gdzie podłoga raz znika, a raz trzeba skakać, ślizgać się i lecieć na pełnej prędkości, żeby nie skończyć jako lunch dla czegoś, co zdecydowanie nie ma dobrych manier. Do tego dochodzą power-upy, które czynią z Ciebie królową lub króla szaleńczego biegu – czasem jesteś niewrażliwy na przeszkody, czasem lecąc jak błyskawica, a czasem po prostu wyglądasz jak rozbiegany ninja.
Szczerze mówiąc, Temple Runner to taki test na to, czy masz nerwy ze stali i refleks jak gepard na kofeinie. Idealny, żeby sprawdzić, czy twoi znajomi to faktycznie kumple, kiedy zaczynacie się przepychać o te monety, albo żeby po prostu spędzić czas na czymś, co wciąga jak serial, ale bez konieczności wstawania z kanapy (no, prawie). Jeśli chcesz poczuć się jak bohater filmu akcji, który ucieka przed gniewem starożytnych, a jednocześnie mieć ubaw po pachy – to jest gra dla Ciebie!