Ej, słyszeliście o Troy Solitaire? To nie jest zwykłe układanie kart, to prawdziwa wyprawa do starożytności – tak, tej z Trojanem i jego drewnianym koniem! Wchodzisz w wir strategii i kartowej akcji, gdzie każde przesunięcie myszką to jak decydowanie o losach legendarnych bitew. Brzmi poważnie? No może trochę, ale spokojnie – tutaj nie trzeba znać Iliady na pamięć, żeby się dobrze bawić.
Cała zabawa dzieje się na planszy, która wygląda tak, jakby ją wyciągnęli prosto z antycznej Grecji. Karty ułożone są w stylu, który sprawia, że czujesz się trochę jak Homer z deckiem kart. Twoim celem jest oczywiście sprytne układanie kart w kolejności rosnącej lub malejącej, ale nie byle jak, bo trzeba się pilnować specjalnych zasad i wykorzystać power-upy, które czasem wpadają jak pomoc od samego Ateny.
Sterowanie? Proste jak bułka z masłem. Klikasz, przeciągasz, upuszczasz – i już jesteś w trakcie bitwy o Troję. No dobra, może nie bitwy z mieczami i tarczami, ale za to z karcianą logiką, która potrafi zamieszać bardziej niż grecka mitologia po trzeciej lampce wina. A im dalej w las, tym trudniej – więc przygotuj się na prawdziwe wyzwania dla mózgu. Poziomy rosną, a Ty zaczynasz się zastanawiać, czy Zeus nie jest czasem złym deweloperem, który wymyślił dodatkowe przeszkody.
Co najlepsze, Troy Solitaire to gra idealna na szybkie oderwanie się od rzeczywistości – czy to w przerwie na kawę, czy podczas czekania na autobus (choć jak cię ktoś zobaczy z tymi kartami w telefonie, to może pomyśli, że studiujesz historię starożytną). Polecam zwłaszcza tym, którzy lubią wyzwania, ale nie chcą od razu pomyśleć, że za chwilę będą musieli odrobić zadanie domowe. No i oczywiście tym, którzy chcą sprawdzić, czy potrafią przechytrzyć Troję – albo przynajmniej nie skończyć jak ten biedny Parys z jego złym gustem w kwestii prezentów.
Podsumowując: jeśli chcesz połączyć trochę starożytnej legendy z klasyczną karcianą rozgrywką i mieć przy tym niezły ubaw, Troy Solitaire to strzał w dziesiątkę. No i pamiętaj – planowanie ruchów to nie tylko dla generałów, czasem to kwestia życia i śmierci... no dobra, może tylko życia i triumfu nad nudą!