Gotowy na lot w przestworza, ale bez konieczności wychodzenia z kanapy? Plane Merge to taka luźna, casualowa perełka, która miesza w sobie radość ze łączenia samolotów i subtelny dreszczyk emocji z gradualnego rozwijania floty. Brzmi nudno? Poczekaj, aż zaczniesz sklejać te skrzydlate cuda – w końcu kto by nie chciał własnej armii samolotów, od śmiesznych skrzydełek po prawdziwe latające bestie?
W Plane Merge zaczynasz z malutkimi, skromnymi maszynami, które wyglądają, jakby ledwo co wyleciały z garażu modelarza-amatora. Twoim zadaniem jest stopniowo je łączyć, tworząc coraz to szybsze i ładniejsze modele. Wyobraź sobie, że to jak składanie LEGO, tylko że z samolotami, które potem mogą podbić niebo (albo przynajmniej Twoją listę wyników). I serio, ten moment, kiedy z dwóch nudnych płatowców robi się błyskotliwy odrzutowiec – to jak magiczne przemienienie żółwia w geparda!
Sterowanie? Proste! Klikasz, łączysz – i voilà, masz nowego ptaka w swojej kolekcji. Może z początku pomyślisz, że to trochę jak sortowanie skarpetek, ale uwierz mi, szybko łapiesz bakcyla i zaczynasz czuć się jak dyrektor linii lotniczej z lekkim ADHD. Interfejs jest tak przyjazny, że nawet Twoja babcia by ogarnęła, a to już coś, bo babcia ma przecież własne zasady sterowania pilotem od telewizora.
A jak już mowa o tym, co czujesz podczas gry – to trochę jak jazda na rollercoasterze, gdzie zamiast krzyczeć, siedzisz z szerokim uśmiechem i kombinujesz, jak połączyć samoloty tak, żeby zdobyć jeszcze więcej monet i bonusów. Trochę jak zbieranie kapsli, tylko że kapsle to tutaj pieniądze, a pieniądze to Twoja przepustka do nieba (dosłownie i w przenośni). Z początku myślałem, że to zwykła gra na trzy minuty, a skończyłem z telefonem w ręce na pół godziny, bo nie mogłem przestać łączyć tych latających cudaków.
Co najlepsze, Plane Merge nie tylko daje Ci satysfakcję z tworzenia, ale też sprawdza, czy Twoi znajomi mają nerwy ze stali. Bo kiedy zaczynasz rywalizować o najlepszą flotę i najbardziej wypasione modele, nawet najspokojniejszy ziomek może zamienić się w małego drona z trybem walki. Idealna gra, żeby przekonać się, kto naprawdę zasługuje na tytuł króla podniebnych mergerów.
Podsumowując: jeśli masz ochotę na odrobinę absurdalnej zabawy, która łączy prostotę z nutką strategicznego myślenia, to Plane Merge jest jak kawa z rana – dla Twojego gamingowego serducha. No i serio, kto nie chciałby mieć własnej floty samolotów, którą można rozwijać jednym kliknięciem, nie wychodząc z domu? No właśnie. Polecam i ostrzegam – wciąga jak czarna dziura, ale przynajmniej nikt Ci nie zabierze pilota!