Gotowy na kulinarną przygodę, która bardziej przypomina gonitwę niż spokojne smażenie na patelni? Wskocz w buty właściciela najlepiej namaszczonej Fabryki Naleśników, gdzie Twoim zadaniem jest tworzyć takie pyszności, że klienci będą się ślinić przed ekranem. Tak, mówię o Pysznej Fabryce Naleśników – miejscu, gdzie smażenie placków staje się misją o najwyższym stopniu trudności, a zarządzanie czasem to prawdziwa sztuka cyrkowa!
Zaczynasz od skromnego straganiku, który wygląda mniej więcej jak moja pierwsza kuchnia – czyli totalny chaos i dużo mąki w powietrzu. Ale spokojnie! Każdy kolejny poziom to krok bliżej do przejęcia całego rynku naleśnikowego. W miarę jak rośnie klientela (a oni są bardziej niecierpliwi niż ja w kolejce do baru z kebabem o 3 nad ranem), musisz odblokowywać nowe przepisy, ulepszać swoje patelnie i inne sprzęty – bo serio, kto chce jeść naleśniki smażone na patelni, która wygląda jak po bitwie zombie?
Sterowanie? Prosta sprawa! Klikasz, klikasz, klikasz – trochę jak na Facebooku, tylko zamiast lajków, serwujesz smakowite naleśniki. No i tak to leci: zarządzasz produkcją, śledzisz zamówienia, a jak się dobrze postarasz, to nawet dasz radę ogarnąć logistykę i nie wpaść w panikę, kiedy nagle 10 klientów naraz chce czekoladę i bitą śmietanę. Tak, umiejętność grania na nerwach jest tu mile widziana.
Mechanika gry to przede wszystkim balansowanie między czasem a zasobami – czyli klasyka gatunku, tylko z nutką słodkiej mąki i syropu klonowego. Każdy level to nowe wyzwania, więc nie zdziw się, jak nagle zabraknie Ci jajek albo ktoś zamówi naleśnik z takim zestawem dodatków, że sam nie wiesz, czy to już deser, czy dzieło sztuki. A upgrades? Są! Bo kto nie chciałby mieć patelni, która smaży szybciej niż Ty klikniesz Ctrl+Z po pomyłce?
Podsumowując, Pyszna Fabryka Naleśników to taka gra, gdzie nie tylko sprawdzisz się jako mistrz kuchni i menadżer, ale też pośmiejesz się z absurdów codziennego życia w fabryce naleśników. Idealna na szybkie oderwanie się od rzeczywistości, szczególnie gdy masz ochotę na coś słodkiego... albo po prostu chcesz się przekonać, czy Twoi znajomi przetrwają w walce o ostatni kawałek naleśnika! Szczerze mówiąc, ja już kilka razy poległem – ale przynajmniej było wesoło.
