Gotowi na kulinarną rewolucję bez wychodzenia z domu? Cooking Scene to taka gra, która sprawi, że nawet jeśli Twoja kuchnia wygląda jak pole bitwy po apokalipsie, to tu poczujesz się jak szef kuchni z gwiazdką Michelin... albo przynajmniej z plastikową fajką i czapką kucharską z bazaru.
Wyobraź sobie, że masz pod ręką całą masę składników – od tych banalnych sałatek (idealnych, gdy nie chcesz się przemęczać) po dania główne tak skomplikowane, że nawet babcia nie odgadnie co tam się dzieje. Cooking Scene pozwala Ci przejść od kuchennego amatora do mistrza patelni, poziom po poziomie, a przy tym nie przypalisz ani jednego garnka! (No dobra, może przypalisz, ale tylko w grze – i to jest ta cudowna różnica.)
Co mnie powaliło? W tej grze nie ma miejsca na nudę, serio! Masz tyle składników, że możesz czuć się jak w sklepie spożywczym na sterydach – miksuj, łącz, twórz własne przepisy, które mogą przyprawić o zawrót głowy bardziej niż ostatnia wizyta u teściowej. I tak, jest tryb multiplayer, czyli możesz sprawdzić, czy Twoi znajomi to faktycznie kumple, czy tylko ściemniacze, kiedy zaczyna się walka o tytuł najlepszego kucharza. Nic tak nie scala jak wspólne smażenie... i wyzywanie się na patelnie.
Po pierwszych minutach z Cooking Scene byłem przekonany, że to kolejny banalny symulator, ale potem... no cóż, zaczęło się prawdziwe gotowanie na wesoło. Nawet nie wiem, czy to ja zrobiłem tę kanapkę z losowo dobranych składników, czy gra, ale efekt był epicki – i śmieszny. Aha, i nie pamiętam, czy przypadkiem nie trzymałem wciśniętego Shift czy Ctrl, bo to miksowanie było jak jazda na rollercoasterze bez pasów bezpieczeństwa.
Podsumowując: jeśli chcesz pogotować sobie na luzie, pośmiać się z własnych kulinarnych wyczynów i zmierzyć się ze znajomymi w kuchennej bitwie, to Cooking Scene jest jak znalazł. Weź swój wirtualny fartuch i ruszaj do akcji – gwarantuję, że będziesz miał/a ubaw po pachy, a przy okazji może nawet nauczysz się czegoś więcej niż tylko jak zamówić pizzę przez telefon.
