Siemanko! Gotowy na coś, co przypomina węża z dzieciństwa, ale na sterydach? Poznaj Curve Fever Pro – grę, w której twoja linia rośnie, jakbym właśnie rzucił ją na wakacje all inclusive, a twoim zadaniem jest nie rozbić się jak niezdarny kierowca na rondzie. To taki wyścig i arena chaosu w jednym, gdzie główną bronią jest spryt i odrobina szczęścia (szczególnie tego drugiego, gdy twoja linia robi się dłuższa niż lista moich wymówek na nieodebrane telefony).
Sterujesz swoją linią za pomocą strzałek albo WASD, więc nawet babcia, która dopiero co opanowała obsługę pilota od telewizora, da radę. Zaczynasz jako malutka, niepozorna linijka, ale uwaga – z każdą sekundą rośniesz, aż tracisz kontrolę nad własnym ogonem niczym kot, który próbuje złapać własny cień. Szybkość narasta, więc jeśli nie masz refleksu geparda na kawie, to przygotuj się na serię epickich zderzeń i głośne no nie, znowu!.
Co najlepsze, Curve Fever Pro nie jest tylko o przeżyciu – chodzi też o to, żeby innych graczy zapędzić w kozi róg. Czyli tak po ludzku: zagraj im na nosie, zmuszając do stuknięcia w ścianę albo twoją długą, zakręconą linię. Idealna gra, żeby sprawdzić, czy twoi znajomi naprawdę są z tobą na dobre i na złe, albo czy w momencie walki o ostatni piksel przestrzeni zrobią ci kuku (spoiler: zrobią, ale hej, to gry!).
Na plus są też power-upy – coś jak turbo do twojej linii albo tarcza, która sprawia, że czujesz się jak prawdziwy boss na arenie. Możesz przyspieszyć, ochronić się przed kraksą, albo po prostu zrobić show z kolorami i efektami wizualnymi, bo nic tak nie podkręca humoru, jak tęczowa linia cisnąca po planszy.
W trybach gry znajdziesz wszystko – od solowych pojedynków, przez rankingi, aż po bitwy w drużynach z kumplami. Możesz wpaść na szybką partyjkę między kawą a obiadem albo zorganizować prawdziwą bitwę na śmiech i nerwy. W skrócie: Curve Fever Pro to prostota, która wciąga jak serial, w którym każda seria kończy się cliffhangerem – tylko zamiast aktorów masz linie, które próbują cię zjeść!