Gotowy na wyzwanie, które jest tak urocze, że aż chce się powiedzieć aww, ale jednocześnie zmusi Twój mózg do gimnastyki? Poznaj Hello Kitty: Samochodowa układanka – grę, która łączy dwie rzeczy, o których nie wiedziałeś, że możesz je kochać jednocześnie: puzzle i różowe samochodziki z Hello Kitty na pokładzie! Tak, dobrze przeczytałeś – kultowa kotka wskakuje za kółko i prosi Cię, byś pomógł jej poskładać kawałki tych słodkich autek. Brzmi absurdalnie? Spokojnie, to tylko początek zabawy!
W tej grze masz za zadanie ułożyć wielokolorowe, rozczulające auto Hello Kitty, kawałek po kawałku. Nie myśl jednak, że to bułka z masłem – im wyższy poziom trudności, tym więcej tych malutkich elementów do ogarnięcia, a Twoja cierpliwość zostanie wystawiona na próbę niczym przed ważnym egzaminem ze spostrzegawczości (no dobra, może trochę przesadzam, ale serio, jest co robić!).
Niektórzy mówią, że układanie puzzli to relaksujące hobby, inni, że to wyzwanie dla mistrzów koncentracji. Ja powiem tyle: Hello Kitty: Samochodowa układanka to idealna gra, jeśli chcesz uciec od codziennych problemów i pozwolić sobie na odrobinę słodkiego szaleństwa – zwłaszcza, gdy kawałki tańczą Ci przed oczami szybciej niż Twoja kawa parzy się rano (a to już prawdziwy test!).
Co najlepsze, gra nie wymaga żadnego stopnia mistrzowskiego ani licencji na bycie cierpliwym – każdy, kto potrafi kliknąć myszką albo machnąć palcem po ekranie, może wskoczyć do tego świata różowych autek i zacząć układankowy maraton. A jeśli masz znajomych, którzy twierdzą, że puzzle to nie ich bajka, podrzuć im tę grę – może akurat okaże się, że są fanami Hello Kitty bardziej niż się spodziewali. No i pewnie będzie śmiech, jak jeden z Was zgubi element, a drugi będzie go szukał przez pół godziny – klasyka!
Podsumowując: jeśli chcesz połączyć urocze obrazki, trochę mięśni mózgowych i mega pozytywną atmosferę, Hello Kitty: Samochodowa układanka jest jak dla Ciebie. Nie czekaj, daj się porwać tej słodkiej układance i zostań królem/krolową puzzli z Hello Kitty za kierownicą! Szczerze mówiąc, po pierwszych pięciu minutach miałem banana na twarzy większego niż ta nieszczęsna kawa, co chyba mówi samo za siebie.