Gotowy na to, by zostać najgroźniejszym dowódcą armii, jaki kiedykolwiek postawił stopę na wirtualnym polu bitwy? Army Commander to taka strategia czasu rzeczywistego, że aż twoja babcia, która zazwyczaj woli grać w pasjansa, zacznie się zastanawiać, czy nie dołączyć do armii. No bo serio, kto nie chciałby mieć pod komendą całej armii i decydować, kto idzie na przód, a kto ma biegać z tyłu i krzyczeć za mną!?
W tej grze wcielasz się w rolę dowódcy, który musi nie tylko ogarnąć, jak zdobyć surowce (bo bez kasy nie ma wojska, a bez wojska to tylko piknik z marchewkami), ale też zbudować bazy, szkolić jednostki i prowadzić je do zwycięstwa nad rywalami. To jak zarządzać własnym punktem gastronomicznym, tylko zamiast burgerów serwujesz rakiety i czołgi! W miarę jak grasz, odkrywasz coraz to nowe wątki fabularne — coś jakby Gra o Tron, tylko zamiast smoków masz wojska pancernych i artylerię.
Sterowanie? Proste jak bułka z masłem – klik, klik i twoje oddziały robią, co im każesz. Ale nie daj się zwieść tej prostocie! To jest jak układanie puzzli na czas, tylko że zamiast brzegów masz wybuchy i wrzaski Atakuj!, a zamiast obrazków na puzzlach – plan bitwy. Każda jednostka ma swoje mocne i słabe strony – jak ja w poniedziałek rano, więc musisz dobrze rozplanować atak i obronę, żeby nie skończyć jak ten gość, który próbował grać i jednocześnie zrobić kawę (spoiler: kawa się wylała, a armia przegrała).
A multiplayer? O rany! To dopiero jest jazda bez trzymanki! Możesz rzucić wyzwanie znajomym albo zawiązać sojusz, który i tak pewnie skończy się zdradą – jak w dobrym filmie akcji. To idealna gra, żeby sprawdzić, kto z twoich kumpli naprawdę nadaje się na żołnierza, a kto tylko na kanapowego generała (czytaj: krzyczy, ale nie strzela).
Podsumowując: Army Commander to idealny miks strategicznego planowania i dynamicznej akcji, który sprawi, że poczujesz się jak prawdziwy dowódca, tylko bez brudzenia butów na poligonie. Nie ważne, czy jesteś weteranem gier RTS, czy dopiero uczysz się, jak nie zgubić swojej armii na mapie – ta gra zapewni ci masę śmiechu, adrenaliny i satysfakcji, gdy wreszcie uda ci się rozgromić wroga (albo przynajmniej nie dać się rozgromić). No to co, gotowy do boju?
