Gotowy na niezły ubaw i trochę zdrowej rywalizacji, którą nawet twoja babcia by ogarnęła? Oto Domino Battle – gra, gdzie rzucasz swoje kafelki niczym ninja rzuca shurikenami, a wszystko po to, żeby zostać tym, który pierwszy pozbędzie się wszystkich swoich 7 żetonów. Brzmi prosto? Jasne, aż do momentu, kiedy komputer postanowi cię zaskoczyć i sprawić, że zaczniesz się zastanawiać, czy to faktycznie gra, czy psychologiczny test wytrzymałości nerwów.
W startowym rozdaniu każdy dostaje te słynne 7 żetonów, a kto ma najwyższy podwójny pion, ten zaczyna – czyli trochę jak w szkolnej ławce, gdzie ten, kto najgłośniej zakrzyknął “ja!”, dostawał pierwszeństwo. Potem to już jazda bez trzymanki, bo celem jest zdobycie 100 punktów i zgarnianie nagrody pieniężnej (nie pytaj, ile kaw musiałem wypić, żeby to ogarnąć). A jeśli masz szczęście lepsze niż ja na loterii, czyli wygrasz z wynikiem 100:0, wpadnie ci ekstra tysiak monet – serio, prawie jak wygrana w totka, ale bez ryzyka utraty pieniędzy!
Grając w Domino Battle, czujesz się trochę jak strateg w wojnie światowej, tylko że zamiast armii masz te skromne żetony i zamiast mapy – planszę, na której każdy ruch może być decydujący. Z drugiej strony, to też idealny sposób, żeby sprawdzić, czy komputer to twój najlepszy kumpel, czy przeciwnik, który nigdy nie wybacza błędów (serio, ten AI nie zna litości, lepszy niż moja teściowa przy niedzielnym obiedzie).
Także, jeśli masz chwilę i chcesz trochę poświętować porażki i zwycięstwa na planszy, Domino Battle to gra, która cię nie zawiedzie. Nawet jeśli twój pierwszy ruch będzie kompletną katastrofą – bez obaw, każdy z nas zaczynał jako domino-niecierpliwy amator. Wbijaj, ułóż swoje kafelki i nie pozwól, żeby komputer zrobił z ciebie planszowego frajera!