Gotowy na prawdziwą bombę kolorów i cukrowych eksplozji? Bubble Shooter Candy 2 to taki słodki festiwal bąbelków, że nawet twoja babcia zacznie krzyczeć Jeszcze raz, jeszcze raz! – a ona przecież zazwyczaj krzyczy tylko na pilot do telewizora. Ta gra to idealny miks arcade i casual gaming, czyli coś, co wciąga jak memy o kotach o trzeciej nad ranem, ale bez poczucia winy (no, prawie).
W Bubble Shooter Candy 2 trafiasz do świata, gdzie cukierki i bąbelki rosną na drzewach, a wszystko wygląda jakby cukierkowy jednorożec właśnie przejechał się na tęczy. Twoim zadaniem? Proste – wystrzeliwać kolorowe bąbelki z działa i łączyć je w grupy po trzy lub więcej, żeby je rozwalić i zrobić miejsce na kolejne słodkości. Brzmi banalnie, ale jak już zaczniesz, to serio trudno się oderwać, bo każda kolejna plansza to jak nowa dawka cukrowej adrenaliny.
Co najlepsze? Sterowanie jest tak proste, że nawet twój wujek, który myśli, że myszka to zwierzątko, da radę strzelać jak prawdziwy snajper. Celujesz myszką albo palcem na ekranie, mierząc z precyzją godną szefa kuchni rzucającego pizzą i próbujesz trafić w odpowiednie miejsce, żeby zrobić combo i zobaczyć, jak bąbelki znikają w eksplozji kolorów (no, jak fajerwerki, tylko słodsze i bez hałasu). A jeśli masz pecha i poziom zaczyna cię zjadać jak niedzielne ciasto, zawsze możesz odpalić power-upy – one to takie magiczne cukierkowe boostery, które potrafią zrobić porządek szybciej niż twoja mama, kiedy zauważy, że w kuchni bałagan.
W dodatku Bubble Shooter Candy 2 to nie tylko samotna zabawa – możesz sprawdzić, czy twój kumpel jest naprawdę twoim kumplem, kiedy zaczynacie rywalizować o to, kto lepiej rozwali bąbelki (albo kto szybciej zje całą paczkę cukierków obok komputera). No bo przyznajmy, nic tak nie testuje przyjaźni, jak bitwa o ostatni power-up albo złapanie idealnego strzału pod kątem 37 stopni, który wygra cały poziom.
Podsumowując, jeśli szukasz gry, która jest jak zastrzyk dobrej energii, ale nie wymaga od ciebie doktoratu z fizyki kwantowej, Bubble Shooter Candy 2 jest strzałem w dziesiątkę. Cukierkowa grafika, proste zasady i satysfakcja z rozbijania bąbelków sprawiają, że nawet ponury poniedziałek może zmienić się w kolorowy festiwal radości. No i serio – kto nie lubi strzelać do bąbelków? Ja na przykład mogę to robić godzinami, nawet kiedy mówię, że tylko na pięć minut.
