Safari Chef to taka gra, która wciąga bardziej niż Netflix o północy, a do tego pozwala zaprzyjaźnić się z afrykańską dżunglą bez konieczności wychodzenia z domu (czyli bez ryzyka, że jakaś żyrafa Ci ukradnie kolację). Wcielasz się tu w rolę szefa kuchni – ale nie takiego zwykłego, tylko kulinarnego superbohatera, który musi ogarnąć menu dla dzikich zwierząt. Tak, dobrze czytasz – zamiast ludzi, karmisz lwy, słonie i inne futrzaki, które raczej nie zamówią sobie pizzy przez aplikację.
Co ciekawe, Safari Chef to nie jest zwykła gra o gotowaniu, gdzie mieszasz składniki jak szalony kucharz na speedzie. Tu trzeba mieć mózg jak sokowirówka – szybko myśleć, podejmować decyzje i kombinować, jak zadowolić apetyt tych wybrednych zwierzaków, które nie wystarczą byle jakie żarcie. I serio, te zwierzęta są bardziej wymagające niż moja babcia na Święta! Zdobywanie punktów to jak zbieranie lajków na Instagramie – im więcej, tym lepiej, ale uwaga, bo poziomy robią się coraz trudniejsze, a ty możesz skończyć jak kucharz, który zapomniał nastawić wodę na makaron.
Z początku myślałem, że to kolejna prosta gierka na telefon, którą odpalę na 5 minut w autobusie, a tu zonk – wciągnęło mnie jak czarna dziura! Gra jest dostępna na telefonach i tabletach, więc zawsze możesz mieć swoje kulinarne safari przy sobie. To idealny sposób, żeby pochwalić się znajomym, jak szybko potrafisz podać coś lepszego niż ich ulubiona pizza (oczywiście, wirtualnie, bo nie chciałbym się kłócić o prawdziwą pizzę).
Jeśli chcesz się poczuć jak Gordon Ramsay, ale bez przekleństw i z dzikimi zwierzętami zamiast zestresowanych kucharzy, Safari Chef będzie Twoim najlepszym towarzyszem. Połączenie logiki, szybkości i odrobiny dzikiego szaleństwa gwarantuje mnóstwo śmiechu i frajdy. No to co, gotowy na kulinarną przygodę w sercu afrykańskiej dżungli? Bo ja już mam ślinotok!