3.519

360 Smash

5/5(oceń: 2)📅2021 Apr 28
360 Smash

Gotowy na sportowe emocje, które sprawią, że nawet Twój kot przestanie ignorować Cię na chwilę? 360 Smash to nie byle jaka gra – to tenisowy rollercoaster, w którym zamiast zwykłych piłek, smagasz przeciwników humorem (i rakietą). Wcielasz się w tenisistę, który chce zdobyć tytuł mistrza na kortach całego świata – czyli od plaż Bali aż po mroźne hale Sztokholmu. Brzmi poważnie, a wygląda jak impreza, na której wszyscy chcą mieć więcej niż tylko serwis!

Co sprawia, że rozgrywka w 360 Smash jest taka odjazdowa? No cóż, po pierwsze – tryby gry. Masz ochotę na szybki mecz, żeby pokazać znajomym, kto tu rządzi? Proszę bardzo. A może wolisz turnieje, gdzie każdy punkt to jak walka o ostatni kawałek pizzy? Albo multiplayer, gdzie możesz sprawdzić, czy Twoi kumple to naprawdę kumple, czy tylko udają, że znają zasady? W każdym razie emocje gwarantowane, a adrenalina szybciej pójdzie w górę niż licznik twojego konta po zakupie nowej rakiety.

Jeśli myślisz, że grafika i dźwięki w 360 Smash to jakieś tam piksele i bełkot, to grubo się mylisz! To tak realistyczne, że aż słyszysz, jak piłka świszczy, a trybuny szaleją – nawet jeśli to tylko Twój pies, który szczeka na sąsiada. Każdy detal, od ruchu rakiety po grymas przeciwnika, jest dopracowany tak, że czujesz się jak na prawdziwym korcie, tylko bez potu i kurzu w oczy. No chyba, że masz tendencję do przesadnego machania rękami – wtedy pot się pojawi, gwarantuję.

360 Smash to też świetna wymówka, żeby spotkać się z przyjaciółmi – w końcu nic tak nie scala, jak wspólna walka o miano najlepszego tenisisty (i o prawo do wybrania kolejnej piosenki podczas grania). Jeśli kiedykolwiek chciałeś poczuć się jak Novak Djokovic, ale bez konieczności wychodzenia z domu i potu na czole, to ta gra jest dla Ciebie.

Zatem, zakładaj wygodne kapcie (albo buty do tenisa, jeśli lubisz klimat), weź rakietę – no dobra, tę wirtualną – i wskakuj na kort. 360 Smash czeka, żebyś pokazał, że jesteś nie tylko mistrzem serwisu, ale i mistrzem zabawy! A jak nie, to zawsze możesz udawać, że to wina internetu… albo kota.