Gotowy na prawdziwą obronę królestwa, która wciąga jak serial z najlepszym cliffhangerem? Kingdom Rush: Frontiers to taka odjechana mieszanka strategii i tower defense, że nawet Twój kot przestanie przeszkadzać, bo będzie zajęty oglądaniem, jak stawiasz wieżyczki niczym mistrz budowlany na budowie marzeń (albo koszmarów dla wrogów).
W tej grze wcielasz się w dowódcę, który ma zadanie nie lada – powstrzymać hordy paskudnych przeciwników, którzy postanowili zrobić sobie wycieczkę po Twoim terytorium. Mamy tu wszystko: pustynie gorętsze niż twoja kawa o poranku, dżungle, gdzie nawet komary mają plan taktyczny, i starożytne ruiny, które pamiętają lepsze czasy. A ty? Ty musisz rozstawić swoje wieżyczki obronne tak sprytnie, żeby wrogowie nie mieli szans przejść i jeszcze popłakali się z frustracji.
Co najlepsze, to sterowanie jest tak proste, że nawet Twoja babcia potrafiłaby się szybko ogarnąć – przeciągasz wieżyczkę i upuszczasz ją tam, gdzie Ci najwygodniej. Każda wieżyczka to inna bajka – jedna strzela, druga podpala, a trzecia... no cóż, robi tam coś, co wygląda jak magia, ale działa świetnie. A jak już ogarniesz jak to wszystko działa, to możesz te wieżyczki ulepszać, aż będą bardziej niszczycielskie niż poniedziałkowy poranek bez kawy.
Nie mogę nie wspomnieć o bohaterach, czyli takich specjalnych typach, którzy wbijają się na pole bitwy i robią za żywą bombę lub tarczę – zależy, jak ich poustawiasz. Trochę jak Avengersi, tylko że bardziej z fantasy i bez tych wszystkich efektów specjalnych, które kosztują miliony dolarów. No i jeszcze te fale wrogów! Każda kolejna to jakby ktoś zwiększył poziom trudności w grze i dodał Ci do zadań nauczyciela jogi, który mówi: Nie możesz się poddawać, musisz być bardziej elastyczny!. Ale serio, to zmusza do kombinowania i planowania jakbyś układał meble z Ikei bez instrukcji.
I powiem Ci szczerze – po pierwszych rundach miałem wrażenie, że zaraz padnę z nerwów, bo wrogowie napierali jak tabun wściekłych kóz, ale z czasem poczułem się jak generał na emeryturze, który wreszcie ogarnął, że wieżyczki to jego armia marzeń. Kingdom Rush: Frontiers to nie tylko świetna zabawa, ale też test cierpliwości, strategii i tego, czy Twoi znajomi nie wykręcą się od wspólnej walki o królestwo.
Więc jeśli chcesz się pośmiać, poirytować i poczuć się jak prawdziwy dowódca bez wychodzenia z domu – ta gra jest dla Ciebie. No i pamiętaj – nie pozwól, żeby wrogowie Cię przeszli, bo potem będziesz tylko gadać o tym, jak to przez jedną źle postawioną wieżyczkę straciłeś cały świat (been there, done that!).
