Gotowy na wirtualny skok w nieznane? Oto Ring Fall – gra, która na pierwszy rzut oka wygląda jak prosta zabawa dla dzieci, a w praktyce zmienia się w prawdziwy test twoich nerwów i refleksu. Wyobraź sobie, że jesteś małą, odbijającą się piłeczką (taką, co to chyba codziennie ćwiczy skoki na trampolinie), a twoim celem jest przeskakiwanie przez kolejne pierścienie bez wpadu na jakieś paskudne przeszkadzajki. Brzmi łatwo? Czekaj, bo właśnie zaczyna się jazda bez trzymanki!
Świat gry to prawdziwe szaleństwo kolorów i geometrycznych kształtów, które pulsują jak disco w najlepszym klubie z lat 80. i naprawdę wciągają w swój rytm (moje oczy przeżyły mały orgazm wizualny, serio). Każdy skok to jak taniec na linie, tylko że linia to te pierścienie, a ty starasz się nie wpaść na przeszkodę – bo jeśli wpadniesz, to... niestety, game over. Wiesz, taki klasyk, jak kiedy próbujesz nie rozlać kawy trzymając w jednej ręce telefon, a w drugiej kota – dramat gwarantowany.
Sterowanie? Nie ma co się bać – proste jak budowa cepa! Kilka kliknięć na klawiaturze lub stuknięć na ekranie i już lecisz w powietrzu. Ale uwaga: timing jest ważniejszy niż przypominanie sobie o urodzinach mamy – spóźnisz się choć o milisekundę, to możesz pożegnać się z marzeniami o biciu rekordów. A punkty lecą na tablicę wyników szybciej niż memy po Facebooku – i uwierz mi, chcesz być tym gościem, który wygrywa z kumplami na leaderboardzie.
Co mi się najbardziej podoba? Że z każdym kolejnym poziomem robi się coraz bardziej hardcore – więcej pierścieni, szybsze tempo, bardziej wymyślne przeszkody. To trochę jak życie: na początku myślisz, że ogarniesz wszystko na luzie, a potem nagle okazuje się, że musisz skakać przez płonące pierścienie i unikać latających bananów… no dobra, bananów tam nie ma, ale kto wie, co twórcy wymyślą następnym razem?
Podsumowując: Ring Fall to jak szybka dawka adrenaliny zmieszana z kolorowym szaleństwem i prostotą, która wciąga bardziej niż scrollowanie social mediów o 3 nad ranem. Idealna, żeby się trochę pośmiać, trochę poirytować (bo hej, każdy ma prawo na chwilę rzucić myszką!), a przede wszystkim – żeby pokazać znajomym, kto tu rządzi na pierścieniach! Szczerze mówiąc, ja już liczę na kolejną rundę – a ty?