3.147

My Manga Avatar

5/5(oceń: 4)📅2021 Oct 05
My Manga Avatar

Ej, masz chwilę? Bo muszę Ci opowiedzieć o My Manga Avatar – grze, która jest jak magiczne lustro z anime, tylko bez tych wszystkich dramatów i walk o życie. To taka cyfrowa szafa pełna japońskich stylówek, gdzie możesz stworzyć swojego własnego, niepowtarzalnego avka w stylu mangi. Serio, jeśli kiedykolwiek marzyłeś, żeby wyglądać jak bohater ulubionego anime, ale bez konieczności latania po Tokio w spódniczce i z mieczem, to ta gra jest strzałem w dziesiątkę!

Najpierw wybierasz płeć i kolor skóry – tak, możesz być kim chcesz, od słodkiego kociaka po tajemniczego ninja o skórze jak mleko sojowe. Potem zaczyna się prawdziwa zabawa: twarz, fryzura, ubrania, dodatki – wszystko jak w takim kreatorze postaci z japońskiego sennego koszmaru stylisty. Możesz mieć włosy jak po burzy z piorunami albo gładkie jak tafla jeziora w mangrowcu. A ciuchy? Od szkolnego mundurka po cosplay superbohatera, serio, wybór jest tak szeroki, że nawet Twoja babcia by się pogubiła.

Jak już stworzysz swojego mangowego sobowtóra, wrzucasz go do różnych scenariuszy. Szkoła, praca, park, a nawet specjalne eventy – Twój avatar jest tam wszędzie, robiąc różne rzeczy, które prawdopodobnie sam byś zjadł na śniadanie, gdyby mógł. Czuję się jak reżyser anime, tylko bez stresu o budżet i aktorów, którzy nie potrafią zapamiętać tekstu.

A najlepsze? Możesz dołączyć do społeczności fanów mangi, gdzie wszyscy dzielą się swoimi dziełami – czyli tak naprawdę oglądasz, jak inni ludzie tworzą awatary i myślisz sobie: Wow, serio ktoś wpadł na pomysł, żeby zrobić postać z włosami jak spaghetti?. To jest idealne miejsce, żeby pokazać, że masz więcej stylu niż przeciętny kot sąsiada.

Podsumowując: jeśli chcesz się pobawić, wyrazić siebie i sprawdzić, czy Twoja kreatywność jest większa niż Twoje zdolności kulinarne (czytaj: kuchnia to temat na osobną historię), My Manga Avatar to gra, która sprawi, że poczujesz się jak prawdziwy bohater mangi – bez walki na śmierć i życie, za to z toną śmiechu i lekkim szaleństwem. Szczerze mówiąc, to było moje najlepsze 10 minut w sieci od czasu, kiedy ostatnio próbowałem ogarnąć drukarkę.