Gotowi na parkourowy rollercoaster bez wychodzenia z domu? Playground - Parkour to taka gra, która sprawi, że poczujesz się jak ninja na miejskiej dżungli, tylko bez ryzyka zrobienia sobie krzywdy (no chyba, że na klawiaturze). To połączenie akcji i platformówki, w którym twoim zadaniem jest przeskakiwać, ślizgać się i akrobatycznie latać po przeszkodach szybciej niż twoja babcia z zakupami w promocji.
Wchodzisz w buty (a raczej w klawiaturę) parkourowca, który ma za zadanie pokazać, jak się robi wall runy, flipy i vaulty bez fikołków na twarzy. Scenografia? Miejska dżungla pełna murków, poręczy i dziur, które tylko czekają, aż je przeskoczysz niczym kociak z sąsiedztwa. Fabuła jest prosta niczym przepis na kanapkę z serem – chodzi o to, by stać się mistrzem parkouru i nie wylądować na twarzy (chociaż przyznam, że parę razy miałem bliskie spotkanie trzeciego stopnia z chodnikiem, ale to moja tajemnica).
Sterowanie? Proste, jak wbijanie się w ulubione dresy: klawisz do biegu, skok, trik i już czujesz się jak zawodowiec. Gra wciąga tak, że nawet kawa przestaje działać – serio, próbowałem. Najlepsze jest to, że możesz sobie wymyślać triki i łączyć je w combo, a to daje frajdę jak przy składaniu mebli z IKEI – niby proste, ale satysfakcja po udanym biegu jest ogromna.
Co jest jeszcze fajne? Że Playground - Parkour nie każe ci od razu być mistrzem, więc jeśli jesteś nowicjuszem – spoko, nauczysz się w tempie ślimaka na wakacjach. A jeśli już ogarniasz parkour, to masz pole do popisu, żeby pokazać, kto tu rządzi. Ekstra jest też to, że nawet jak cię wywali z kursu, to nie rzucasz klawiaturą, tylko śmiejesz się z własnej niezdarności – bo serio, ile można upaść i wstać?
Generalnie, ta gra to idealny sposób na to, żeby poćwiczyć refleks, pośmiać się z własnych wygibasów i poczuć, że jesteś jak Jason Statham... ale bez kaskaderów i dramatu. Polecam, jeśli lubisz akcyjne platformówki z nutką szaleństwa i chcesz się poczuć jak mistrz miejskich przeszkód – bez wychodzenia z kanapy!