Słuchajcie, jeśli macie ochotę na prawdziwe uliczne porachunki bez wychodzenia z kanapy (serio, czemu by nie?), to The King of Fighters 21 jest jak zastrzyk adrenaliny prosto do żył – tylko bez igły, za to z totalnym sztosem bijatyk! Ta gra to istny raj dla każdego fana mocnych ciosów, efektownych kombinacji i przeciwników, którzy nie odpuszczają nawet po pierwszym kopniaku w łydkę.
Co tu dużo mówić, The King of Fighters 21 to nie jest jakaś tam nijaka gra z mydła i powidła. Ta produkcja błyszczy grafiką jak choinka na święta – animacje są tak realistyczne, że niemal czułem, jakbym stał na ringu, a nie w swoim pokoju (no dobra, może trochę przesadzam, ale serio, fajnie to wygląda!). Czujesz się jak prawdziwy król ulicznych walk – taki, co nie tylko wali pięścią, ale też robi to z gracją baletnicy, tyle że bardziej agresywną.
A teraz najlepsze: możesz rzucić wyzwanie znajomym albo całemu światu dzięki trybowi multiplayer. Idealnie, żeby sprawdzić, czy Twój kumpel to faktycznie kumpel, czy tylko udaje, jak zaczynacie się bić o ostatniego bossa albo najlepszy combo. Ja raz próbowałem i... no cóż, moja duma ucierpiała, ale za to śmiechu było co niemiara – zwłaszcza, gdy zamiast super ciosu wyszła coś na kształt tanecznego pląsu. Epic fail, ale hej, liczy się zabawa, prawda?
Do tego The King of Fighters 21 ma tyle trybów, że możesz się bawić solo, jak i rzucić się w wir wojny z innymi graczami. Każdy znajdzie tu coś dla siebie – czy to szybka akcja, czy cierpliwe układanie combo jak Indiana Jones układa mapę do skarbu (tylko mniej kurzu, a więcej ognia). W skrócie? Jeśli chcesz poczuć się jak mistrz walk ulicznych bez konieczności wizyty u fizjoterapeuty następnego dnia, to ta gra to Twój must-have.
Nie zastanawiaj się, nie zwlekaj – wskakuj do The King of Fighters 21, rozwalaj combo, rób psikusa znajomym i baw się jak nigdy wcześniej. Gwarantuję, że godziny spędzone na grze miną szybciej niż próba nauki nowego tańca TikTokowego (a to już coś!). No to co? Gotowy na niezły ubaw i kilka razy wbity palec w klawiaturę? Let’s fight!