Gotowi na pikselową ucztę z odrobiną szaleństwa? Pixel Escape 2 to taka gra, która mówi: Hej, pamiętasz, jak za dzieciaka biegałeś po podwórku, a teraz możesz biegać po pikselowym labiryncie pełnym wyzwań i wrogów? No właśnie! Nasz dzielny, choć trochę kwadratowy bohater zostaje wrzucony w wir nieznanej rzeczywistości, gdzie wszystko jest tak kolorowe, że aż ślepi od błysku – no dobra, może trochę przesadzam, ale serio, ta pikselowa grafika to nostalgia level hard.
Wyobraź sobie, że jesteś tym pikselem (tak, tak, tym małym kwadracikiem z duszą i ambicjami), który musi przebić się przez labirynt pełen przeszkód, potworków i zagadek, które sprawią, że Twój mózg będzie się kręcił jak szalony młynek do kawy. Ale spokojnie, sterowanie jest tak intuicyjne, że nawet Twoja babcia mogłaby wskoczyć do akcji (no może z małą pomocą przy klawiszach WASD). Skakanie, bieganie, atakowanie – wszystko pod palcem, a Ty możesz się skupić na tym, co ważne: jak nie zginąć w najbardziej absurdalny sposób.
W Pixel Escape 2 nie chodzi tylko o to, by przetrwać – tu trzeba zbierać artefakty, odblokowywać nowe moce i... no wiesz, ratować ten cały pikselowy świat przed czarnym charakterem, który najwyraźniej nie docenił uroku 8-bitowych kolorów. Co więcej, jeśli masz ziomków do grania, to tryb kooperacji jest jak wspólna pizza – lepszy, gdy dzielony! Możecie razem kombinować strategie, wymieniać się śmiechem i nawzajem się wyzywać, kto pierwszy padnie (spoiler: zwykle ja, ale nie mówcie nikomu!).
A najlepsze jest to, że gra nie każe Ci się nudzić – każdy poziom to nowy zestaw wyzwań, a ukryte skarby i power-upy czekają, aż je znajdziesz (albo przeklniesz, bo jakaś pułapka w nich siedzi). Generalnie, to jak oglądanie starych gier na YouTubie, ale z tym wyjątkiem, że sam możesz się w tym zanurzyć i robić zamieszanie.
Podsumowując: jeśli masz ochotę na akcję, trochę retro magii i odrobinę chaosu w pikselowej oprawie, Pixel Escape 2 jest wręcz stworzona dla Ciebie. Złap klawiaturę, odpal i przekonaj się, czy dasz radę uciec z tego kolorowego koszmaru – albo przynajmniej nie umrzeć sto razy po drodze. Powodzenia, bohaterze!