Hej, gotowy na niezły ubaw... i trochę drżenia w spodniach? Przetrwanie w lesie to gra, która rzuca cię w sam środek dzikiego lasu z... uwaga... tylko jednym narzędziem – siekierą. Tak, tak, nie ma tu magicznych mieczy ani latających dronów, tylko ty, twoja siekiera i milion drzew, które czekają, żebyś zrobił z nich swoje nowe, tymczasowe mieszkanie. Czujesz się jak nowoczesny Tarzan? Bo ja tak! (A przynajmniej próbuję, zanim coś mnie zje albo przewrócę się o własne nogi).
Na początku myślałem, że to będzie taka spokojna wycieczka, ale po chwili w trybie nocnym moja latarka była mi bliższa niż własne ręce, a każdy szelest liści to potencjalny potwór albo... no dobra, może mój własny cień. Gra oferuje dwa tryby – dzienny i nocny. W dzień możesz sobie spokojnie rąbać drzewa (i wyobrażać, że jesteś drwalem z amerykańskiego filmu akcji), a nocą… cóż, no to już inna bajka, bo wtedy trzeba kombinować, żeby nie zostać miejscowym przysmakiem dla leśnych stworzeń.
Budowanie schronienia z dostępnych drzew? Proste, prawda? No pewnie, jeśli nie masz dwóch lewych rąk i nie potkniesz się o własny cień (a ja akurat mam talent do tych rzeczy). Ta gra to idealny test na to, czy potrafisz przetrwać bez internetu, pizzy i Netflixa – czyli w warunkach, które w realu wywołałyby panikę i wołanie mamy. Ale tutaj? To czysta frajda i trochę śmiechu, gdy próbujesz zbudować sobie azyl, a zamiast tego stworzysz coś, co przypomina bardziej dziurę w ziemi deluxe.
Generalnie, Przetrwanie w lesie to taki mały chaos natury, który pokazuje, że nawet z jedną siekierą można poczuć się jak bohater survivalu. No i idealny sposób, żeby sprawdzić, czy twoi znajomi to faktycznie kumple, jeśli zdecydujecie się na wspólną rozgrywkę (chociaż oficjalnie jest solo, to kto zabroni wymyślić własne zasady?). A ja? Nadal próbuję rozgryźć, czy w nocy lepiej jest krzyczeć pomocy czy udawać martwego...