Gotowy na obronę swojego królestwa patyczaków niczym prawdziwy generał na emeryturze? Stick Defenders to taki fajny miks strategii z tower defense, gdzie zamiast nudnych wieżyczek masz do dyspozycji całą armię patyczaków, którzy spierają się o to, kto lepiej postrzela w tych wrednych wrogów. Twoim zadaniem jest oczywiście nie dać się zdewastować – czyli ochraniać teren przed falami wrogów, którzy wyglądają jakby wyszli prosto z rysunkowego zeszytu mojego młodszego kuzyna.
Historia jest prosta, ale wciągająca – grasz jako taki tam dowódca, który musi powstrzymać inwazję patyczaków z innych wymiarów (albo po prostu z kawałka zeszytu obok). Każdy poziom to nowa porcja wyzwań – różne rodzaje wrogów (jak patyczak-zombie, patyczak-boss czy patyczak-złośliwy-sąsiad), różne tereny, które trzeba poznać lepiej niż ulubioną trasę na rower. W miarę jak grasz, odkrywasz tajemnice tej patyczastej krainy, co dodaje grze trochę klimatu tajemnicy i... no, może trochę dramatyzmu, choć patyczaki to chyba bardziej komedia niż tragedia.
Cała zabawa polega na tym, żeby nie dać się zjeść — dosłownie — każdej fali przeciwników. Zbierasz zasoby, które potem inwestujesz w ulepszenia swoich patyczaków. Bo wiesz – patyczak z karabinem laserowym brzmi jak coś, co chcesz mieć po swojej stronie, prawda? A jeśli nie, to może przynajmniej patyczak z piłą mechaniczną przekona Cię do tej strategii. To trochę jak zarządzanie budżetem na imprezę – musisz rozplanować, kto co dostanie, żeby wszyscy byli zadowoleni (i żebyś nie skończył z pustym portfelem). Wysokie wyniki i odblokowywanie nowych umiejętności sprawiają, że wracasz do gry niczym do serialu, który musisz po prostu zobaczyć do końca.
Sterowanie? Prościzna! Wystarczy myszka albo touchpad, żeby przeciągnąć swoich patyczaków w odpowiednie miejsce na polu bitwy. A jeśli grasz na komórce, to dotyk działa jak magia – klik, przesuwasz, stawiasz i czarujesz. Bez zbędnego kombinowania czy przeklinania przy próbie wciśnięcia trzech klawiszy naraz (jakkolwiek to wygląda). Totalna wygoda dla tych, którzy wolą grać niż rozkminiać sterowanie.
Mechanika gry to klasyczny tower defense, ale z patyczakową nutą – różni bohaterowie mają swoje unikalne zdolności, które trzeba mądrze rozstawić, by pokonać nieprzyjaciół. Upgrade’y i power-upy między falami to jak przyprawianie spaghetti – trochę więcej soli, trochę więcej pieprzu, i nagle wszystko smakuje lepiej (i jest bardziej widowiskowe). A kiedy użyjesz specjalnych mocy, to czasem ta bitwa może zamienić się w prawdziwy spektakl, gdzie przeciwnicy lądują na podłodze szybciej niż kawa na klawiaturze.
Podsumowując – Stick Defenders to gra dla każdego, kto lubi trochę strategii, trochę akcji i niezłą dawkę śmiechu, kiedy patyczaki robią coś mega nieprzewidywalnego. To idealna gra, żeby sprawdzić, czy Twoi znajomi to naprawdę znajomi, kiedy zaczyna się walka o ostatni upgrade albo najlepszą pozycję na mapie. Wchodzisz w to? Bo ja już dawno nie mogłem przestać... nawet wtedy, gdy mój najlepszy patyczak zginął przez własną nieuwagę (serio, czy to ja kliknąłem źle, czy on po prostu chciał umrzeć z honorem?).