Ej, słyszałeś już o Super Billy? To taka platformówka, że aż buty same tańczą, a palce na klawiaturze rwą się do skakania! Wcielasz się w Billy’ego – faceta, który ma więcej skoków niż kangur na trampolinie i musi przeskoczyć przez całą masę przeszkód, przeciwników i pułapek, które wyglądają jakby ktoś je wymyślił po kilku rundach szalonej gry w kto wymyśli najbardziej podstępny level.
Gra ma tyle poziomów, że nawet nie zdążysz się znudzić – każdy kolejny to jakby ktoś dokładał jeszcze więcej szalonych pomysłów na utrudnienia. Czasem myślałem, że zaraz wybuchnę ze śmiechu albo frustracji, bo nagle z niczego wyskakuje jakiś potworek, a ja zamiast ratować świat, ratuję swoje palce przed zawałem. Ale serio, to jest wciągające tak, że można zapomnieć o obiedzie, praniu i całym tym nudnym życiu dorosłych.
Grafika w Super Billy to sztos – kolorowa, żywa, taka, że aż chce się w nią wskoczyć i samemu zacząć szaleć. Do tego muzyka, która nie pozwala Ci usiedzieć spokojnie – serio, moje uszy dostały od niej takiego kopa, że chyba zaczęły tańczyć sambę! A dźwięki? Każdy skok, zbieranie monet i pokonanie przeciwnika brzmi jak epicka przygoda prosto z bajki, tylko z większą dawką adrenaliny.
Co najlepsze, z każdym levelem Billy staje się jak jakiś superbohater (albo przynajmniej ja czuję się jak one-man army). Skaczesz, biegasz, walczysz i zbierasz monety jak szalony, a przy tym rozwijasz umiejętności, które sprawiają, że kolejne przeszkody są mniej straszne... albo przynajmniej wyglądają mniej groźnie, kiedy już zdążysz wyćwiczyć swój refleks. No serio, czasem to aż dziw, że jeszcze nie mam nóg jak z gumy.
Podsumowując: jeśli lubisz platformówki pełne wyzwań, a przy tym chcesz się pośmiać (nie tylko z własnych potknięć), to Super Billy jest jak najlepszy kumpel na grę. Przygotuj się na godziny śmiechu, nerwów i satysfakcji, bo ta gra to czysta rozrywka na maxa. Zaryzykuj, wskocz do świata Billy’ego i daj się ponieść przygodzie, która jest po prostu... super!