4.280

Fruit Cut Master

5/5(oceń: 8)📅2021 Jan 28
Fruit Cut Master

Gotowy na niezły ubaw przy siekaniu owoców jak szef kuchni na speedzie? Fruit Cut Master to taki online'owy festiwal cięcia, gdzie każdy plasterek banana czy arbuza to jak mały sukces – a jeśli trafisz bombę, no cóż... to jak dostać powiadomienie od szefa w niedzielę rano. Gra jest prosta niczym przepis na naleśniki: latają owoce, Ty je tniesz. Proste? No jasne, ale żeby zdobyć miano prawdziwego mistrza krojenia owoców, musisz popisać się refleksem, bo czas goni, a bombowe niespodzianki czyhają wszędzie.

Obsługa? Bajka! Wystarczy machnąć palcem po ekranie – czy to na smartfonie, czy w przeglądarce – i już czujesz się jak ninja z kuchni, który dzieli owoce na plasterki. A jak już myślisz, że to zwykła siekanka, to power-upy szybko rzucą Ci kopa – przedłużenie czasu albo mnożniki punktów, które sprawiają, że Twój wynik rośnie szybciej niż ciasto drożdżowe po sobotniej imprezie.

Wiesz, co jest najlepsze? To, że gra jest tak wciągająca, że przez chwilę poczujesz się jak w owocowym rodeo – a każdy kolejny poziom to jakby ktoś wrzucił do blendera jeszcze więcej kolorów i pozytywnej energii. Dźwięki? Radosne i skoczne, choć przyznam, że moje uszy chwilami krzyczały dość!, ale hej, jak się dobrze bawię, to można i trochę zgrzytać zębami.

Najlepsze w Fruit Cut Master jest to, że możesz ograć znajomych w trybach PvP i kooperacji – czyli idealny moment, żeby sprawdzić, czy Twój kumpel naprawdę jest mistrzem cięcia, czy tylko udaje, bo jak zaczną latać bomby i banany, to zaraz poleje się śmiech (i może trochę frustracji). To taki test przyjaźni, który polega na tym, kto szybciej potnie i nie da się wpakować w bombowy wpierdziel. Brzmi dobrze, co nie?

Podsumowując: jeśli masz ochotę na coś prostego, kolorowego i mega satysfakcjonującego, a do tego lubisz widzieć jak owoce latają po ekranie szybciej niż Twoje myśli o porannej kawie, Fruit Cut Master to strzał w dziesiątkę. I tak szczerze mówiąc, nie pamiętam, czy to palec, czy jakieś magiczne moce sprawiły, że wbiłem swój rekord – ważne, że było epicko i śmiesznie!