Gotowy na niezły ubaw i trochę karcianego chaosu? Poznaj Gargantua Double Klondike – czyli taki klasyczny pasjans, ale podkręcony do kwadratu, bo układasz nie jedną, a dwie talii kart! Brzmi niewinnie? Ha! To jak powiedzieć, że dwie kanapki z serem to tylko podwójna kanapka. Tylko że tu zamiast sera masz kartowe tsunami wyzwań, które będą blokować Twoje ruchy niczym korki na A2 w godzinach szczytu.
W tej grze Twoim celem jest ułożenie kart od Asa do Króla – klasyk, jak poranna kawa, ale uwaga! Bo zamiast jednego pasjansa, dostajesz dwie, a nawet cztery talie do ogarnięcia. To trochę jak próba zrobienia porannego przeglądu Instagrama i jednoczesnego czytania książki – niby możliwe, ale miodzio będzie dopiero, gdy uda się to ogarnąć bez zawału. No i poziomy trudności są tak różnorodne, że każdy znajdzie coś dla siebie, od casualowego klikańca po hardcore’owego kartowego ninja.
Gra jest tak intuicyjna, że nawet Twoja babcia, która ostatnio z kartami miała kontakt przy remoncie kuchni, szybko załapie o co chodzi i zacznie układać talie niczym mistrzyniyni pokerowego stołu (no dobra, może trochę przesadzam, ale blisko!). Co więcej, grafika i muzyka wprowadzają w klimat równie dobrze jak ulubiona playlista na Spotify – czyli miło, przyjemnie, a czasem nawet trochę epicko. Moje uszy szczerze mówiąc krwawiły od pierwszych dźwięków, ale z czasem przywykłem i teraz nawet nucę te kawałki pod nosem.
Aha, i jeszcze jedno – jeśli chcesz sprawdzić, czy Twoi znajomi to naprawdę Twoi znajomi, to rzucajcie się na tryb wieloosobowy! Walka o najlepszy wynik potrafi ujawnić prawdziwe charaktery. Bo nic tak nie łamie przyjaźni jak ostatnia karta, którą wyciągniesz, by ukraść im wygraną – mówię z doświadczenia. Generalnie, Gargantua Double Klondike to idealna gra, żeby oderwać się od szarej rzeczywistości i zanurzyć w świecie kart, śmiechu i odrobiny zdrowej rywalizacji. Zatem, do dzieła, niech talie będą z Tobą!