Gotowy na wyprawę, która sprawdzi, czy Twój wzrok jest ostrzejszy niż sokoli? Mówię serio! W Pekin: Ukryte obiekty wcielasz się w rolę detektywa-amatora z misją godną Sherlocka, tylko że zamiast Londynu jest... no, Pekin! A do znalezienia masz rzeczy tak ukryte, że nawet Twoja babcia z lupą by się trochę pogubiła. To jest właśnie ten moment, kiedy hidden object game pokazuje, na co go stać – szukasz przedmiotów w pięknie, ale cholernie szczegółowo narysowanych pejzażach miasta, które aż kipią życiem, kolorami i detalami godnymi artysty po kawie z podwójnym espresso.
Przemierzysz miejsca, które zna każdy, kto choć raz marzył o wypadzie do Azji – od Wielkiego Muru, gdzie można sobie pomyśleć serio, to ludzie to budowali?, przez Zakazane Miasto, które naprawdę nie jest takie zakazane, po targi pełne lokalnych smakołyków i zagadek. I tak, zagadek, bo Pekin: Ukryte obiekty to nie tylko znajdź klucz, ale też historia, którą odkrywasz kawałek po kawałku. Trochę jak odcinek serialu, tylko zamiast klikania po Netflixie, klikasz po ekranie z nadzieją, że znajdziesz ten cholerny wentylator albo starą chińską monetę.
Gra jest prosta w obsłudze, więc nawet jeśli Twoja ręka na myszce wygląda jakby przeszła ciężki trening MMA, dasz radę. Klikasz, stukanie palcem po ekranie – tyle wystarczy. A jeśli zdarzy Ci się znaleźć wszystkie obiekty błyskawicznie, dostaniesz bonusy. To trochę jak dostawanie batonika za sprzątanie pokoju, tylko tu czujesz się jak mistrz detektywów (albo przynajmniej ktoś, kto nie musi nosić okularów do czytania).
Co więcej, żeby nie było nudno, twórcy dorzucili takie smaczki jak szukanie przedmiotów tylko po ich cieniach albo mini-łamigłówki, które sprawią, że Twoje szare komórki trochę się pokręcą. To trochę jak ta chwila, kiedy myślisz, że ogarniasz grę, a tu nagle bum! – Znajdź soczewkę kontaktową, która nie istnieje, albo Ułóż puzzle z 5 kawałków, które ciągle uciekają.
Podsumowując, Pekin: Ukryte obiekty to gra dla wszystkich, którzy lubią trochę pomajstrować przy mózgu, poczuć klimat odległych miejsc i pośmiać się z własnej niezdarności, kiedy po raz kolejny nie mogą znaleźć złotej rybki wśród milionów innych rybek. Idealna, żeby sprawdzić, czy kumple to naprawdę kumple, gdy zacznie się wyścig, kto pierwszy znajdzie zgubiony wachlarz. Szczerze mówiąc, zaskoczy Cię jak bardzo wciąga – a to wszystko bez potrzeby wychodzenia z domu czy tłumów na lotnisku!
