Gotowy na zimowy horror, który rozgrzeje cię lepiej niż kubek gorącej czekolady (choć bez lukru i z większą dawką strachu)? Wendigo: The Evil That Devours to specjalny poziom Bożego Narodzenia, gdzie zamiast świątecznych reniferów masz do ogarnięcia przerażającego Wendigo – potwora, który chyba pomylił chatę Mikołaja z opuszczonym miastem górniczym. I tak, jest mroźno, jest ciemno, a atmosfera świętowania dawno poszła się schować pod zimową pierzynkę strachu.
Fabuła? No cóż, ta gra nie jest typową opowieścią o świętach i pierniczkach. Tu musisz odkryć tajemnice pochodzenia Wendigo, co jest trochę jak śledztwo detektywa z horroru, tylko bez fajki i z większą ilością krwi. Miasto górnicze wygląda, jakby ktoś zorganizował tam imprezę zombie, więc przygotuj się na eksplorację miejsc, gdzie nawet echo boi się odbijać.
Co do arsenału – masz do wyboru pięć różnych rodzajów broni: od klasycznej pochodni (bo hej, płomień zawsze jest sexy), przez kastety dla fanów bliskiego kontaktu, po pistolet, strzelbę i nawet RPK, bo jeśli już walczysz z legendarnym potworem, to na całego, nie? Wreszcie możesz poczuć się jak bohater filmu akcji, który zgubił się w śnieżnej dziczy.
Sterowanie płynne jak masło na gorącej bułeczce, a grafika? Wysokiej jakości 3D, która sprawia, że czujesz się, jakbyś naprawdę był tam, w tym lodowatym piekle. No dobra, może bez mrozu na nosie, ale emocje masz na 100%. To wszystko dzięki ekipie z Poison Games, którzy znają się na rzeczy i dostarczają rozgrywkę z fabułą, która wciąga bardziej niż serial kryminalny po północy.
Zaczynasz jako zwykły śmiertelnik, a kończysz jako łowca potworów walczący o przetrwanie w zimowej scenerii, gdzie każdy cień może być ostatnim, co zobaczysz. Wendigo nie odpuszcza, a ty? No cóż, lepiej miej przy sobie pochodnię i trochę nerwów ze stali. Idealna gra, żeby sprawdzić, czy naprawdę lubisz zimowe święta czy tylko udajesz, bo reszta jest na Instagramie.