Gotowy na prawdziwy szturm... na pilota od telewizora? City Siege to taka mieszanka strategii i akcji, że aż chce się krzyczeć hej, kto tu przejął moje miasto?!. W tej grze rzucają cię na głęboką wodę, a dokładniej na całe miasto, które zgubiło się w rękach jakiegoś niepokornego, zbuntowanego wojska – no wiecie, takie typowe ktoś zapomniał wyłączyć alarm. Twoim zadaniem? Odbić te miejskie twierdze, uratować zakładników (tak, są zakładnicy, bo dlaczego by nie?) i przywrócić ład, zanim kaczki w parku zaczną mówić w obcym języku.
Każdy poziom to jak kolejny odcinek Miejskie oblężenia, ale bez popcornu, za to z większą dawką wybuchów i wrogów. Nie zadowolisz się tu tylko popychaniem przeciwników na bok – musisz kombinować, kto z żołnierzy ma rzucić granatem, kto pobiec tam, a kto strzelać z ukrycia. Sterowanie? Spokojnie, City Siege nie wymaga od ciebie doktoratu z obsługi myszki i klawiatury – wszystko działa płynnie i tak intuicyjnie, jakbyś w końcu nauczył się, że W to do przodu, a nie do kawiarni na rogalika.
Co jest jeszcze fajne? Po każdej misji dostajesz nagrody w postaci zasobów, które możesz przeznaczyć na ulepszanie swoich chłopaków z drużyny albo kupno nowych jednostek. Tak, masz tutaj własną małą armię marzeń, a planowanie taktyki jest bardziej emocjonujące niż wybór filmu na wieczór z Netflixem. A jeśli myślisz, że to tylko bezmyślne strzelanie, to się zdziwisz – musisz naprawdę myśleć, działać sprytnie, bo jak zaczniesz biegać na oślep, to szybciej wylądujesz w cyfrowym grobie niż zdążysz powiedzieć granat!.
W skrócie: City Siege to idealna gra, jeśli lubisz strategię przyprawioną akcją, a do tego chcesz się pośmiać z własnych taktycznych wpadek (bo serio, zdarzy się, że twoi żołnierze zrobią coś, co nawet najdziwniejszy mem by nie przewidział). Polecam, zwłaszcza jeśli chcesz sprawdzić, czy twoi kumple to prawdziwi przyjaciele, kiedy zacznie się walka o ostatni granat – dramat, komedia i akcja w jednym!