Wyobraź sobie, że wpadasz do króliczej nory (ale nie takiej zwykłej, tylko totalnie zwariowanej) i lądujesz w Kraina Czarów, gdzie logika odpoczywa, a klucze mają większe znaczenie niż Twoja kawa rano. Tak, mowa o grze Alicja w Krainie Czarów – czyli takim cyfrowym rollercoasterze, gdzie to Ty jesteś bohaterem (a może raczej bohaterką?), który musi zebrać wszystkie klucze, żeby otworzyć drzwi do kolejnego poziomu. Bo serio, kto lubi stać w miejscu? Nikt! A już na pewno nie w Krainie Czarów.
Sterowanie w tej grze to bajka… no dobra, może nie dosłownie, ale na pewno prościzna. Używasz strzałek, żeby się prześlizgnąć, przeskoczyć albo po prostu nie wpaść na jakiegoś szalonego Kapelusznika (serio, ten facet to chodzący chaos). A spacja? To Twój magiczny guzik skoku – idealny, kiedy trzeba przeskoczyć przez przepaść, albo wbić się w powietrze niczym kaczka na patelni (nie pytaj).
Okej, teraz poważnie (choć tylko na chwilę): zbieranie kluczy w tej grze to jak szukanie pilota do telewizora w domu pełnym kotów – niby proste, ale nigdy nie wiesz, czy coś Ci się nie zapląta po drodze. Co chwila natkniesz się na niespodzianki prosto z kart powieści Lewisa Carrolla, które potrafią wywołać uśmiech, zdziwienie, a czasem nawet małe zdenerwowanie (kto wymyślił te poruszające się drzwi?!). Ale hej, nuda tu nie grozi, bo każdy poziom to inna zagadka i szalony świat, gdzie nawet kapelusznik ma swoje pięć minut sławy.
Moja pierwsza próba przejścia poziomu? Cóż, powiedzmy, że wyglądało to jak taniec na lodzie w sandałach – trochę śmiesznie, trochę niebezpiecznie, ale dało radę i śmiałem się jakbym wygrał na loterii (albo przynajmniej znalazł ostatni kawałek pizzy w lodówce). Także jeśli masz ochotę na trochę szaleństwa, trochę łamigłówek i przede wszystkim – na ubaw po pachy – Alicja w Krainie Czarów jest właśnie dla Ciebie. Gotowy na niezły ubaw i trochę galimatiasu?