Wyobraź sobie, że jesteś tajnym agentem z taką misją, że nawet James Bond by się spocił – witaj w Stealth Hunter, czyli grze online, gdzie ukrywanie się to prawdziwa sztuka, a każdy krok może skończyć się katastrofą (albo przynajmniej głośnym hej, co ty tu robisz?!). To jest ten moment, kiedy włączasz tryb ninja, choć tak naprawdę twoja jedyna supermoc to... umiejętność cichego chodzenia bez wpadania na meble. No dobra, ale do rzeczy!
W Stealth Hunter wcielasz się w agenta, który ma za zadanie wślizgnąć się do super tajnego, super strzeżonego obiektu. Cel? Rozgryźć cały spisek, który nawet Sherlock by zostawił na później, i to bez budzenia strażników. Tak, słyszałeś dobrze – zero alarmów, zero paniki, tylko ty, twoja sprytna głowa i umiejętność skradań się jak kot w nocy (albo przynajmniej jak ten ziomek, który zawsze wchodzi do kuchni bez robienia hałasu, żeby ukraść ostatniego pączka).
Sterowanie jest tak proste, że nawet twoja babcia mogłaby zostać mistrzem skradania – strzałki to ruch, spacja to interakcja albo walka (tak, czasem trzeba trochę pogadać pięściami, ale ciii, nikomu nie mów), a ctrl to idealny przycisk do kucania i szmuglowania się po cichu, aby nie zostać złapanym na gorącym uczynku. Generalnie, to jak gra w chowanego, tylko że stawka jest wyższa – jak wpadniesz, to nie ma raz jeszcze z rodzicami, tylko alarm i po ptokach.
A teraz najlepsze – Stealth Hunter to nie jest tylko bieganie po cieniach. Trzeba myśleć, planować i wykorzystywać każdy zakamarek, żeby wyłączyć te przeklęte kamery, ominąć alarmy i przechytrzyć tych czujnych strażników, którzy wyglądają, jakby mieli radar na nosie. Każdy poziom to nowa zagwozdka, więc nudzić się nie będziesz – serio, mam wrażenie, że ta gra to taki fitness dla mózgu i refleksu, tylko bez potu (chyba, że grasz w letnim upale – wtedy wszystko się klei i ślizga, ale to już inna historia).
Podsumowując, jeśli chcesz się poczuć jak prawdziwy agent 007, ale bez tych wszystkich gadżetów, które i tak zawsze zawieszają się w najgorszym momencie, Stealth Hunter to hit. Zabawisz się, pośmiejesz (gdy strażnik wdepnie w banana, który sam przypadkiem zostawiłeś) i sprawdzisz, czy Twoje zdolności szpiegowskie są lepsze niż pamięć do haseł na Netflixa. Gotowy na niezły ubaw i trochę adrenaliny? Wskakuj, czas się skradać!