Słuchaj, jeśli myślisz, że Stickman Archero Fight to kolejna nudna strzelanka, to znaczy, że jeszcze nie zdążyłeś się wkręcić w tę zabawę. Wyobraź sobie stickmana – takiego cienkiego, kreskówkowego gościa, który wygląda jak ktoś, kto zapomniał zjeść śniadanie, ale za to ma w sobie tyle zapału, że roznieca piekło na ekranie. Ta gra to nie jakieś tam powolne klikanie, tylko konkretne, szybkostrzelne wyzwania, gdzie refleks i strategia idą w parze jak Batman z Robinem (tylko bez peleryn i gadżetów, ale za to z masą wrogów do pokonania).
Twoja misja? Prosta, jak drut – ogarnąć wszystkie fale nieprzyjaciół na każdym poziomie i nie dać się zjeść. Brzmi jak spacer po parku? Oj, nie do końca, bo każdy kolejny przeciwnik to mały koszmar, a bossowie to już prawdziwe bestie, które sprawią, że poczujesz się jak na rollercoasterze bez pasów bezpieczeństwa. Przy okazji możesz zbierać monety, power-upy i ulepszać swoje umiejętności – czyli inaczej: robić ze swojego stickmana prawdziwą maszynę do zabijania (wirtualnego, oczywiście). A wszystko to dzięki prostym jak budowa cepa sterowaniom, które ogarnie nawet babcia, choć może początkowo będzie się zastanawiać, czy to nie jakaś nowa odmiana tańca nowoczesnego.
Co mnie w tej grze rozwaliło? No to, że mimo minimalistycznej grafiki, każda walka jest jak mecz o życie – trzeba się trochę nakręcić, żeby uniknąć tych wszystkich ataków, które lecą jak z karabinu. Ruchy są tak płynne, że czasem zapominam, czy gram czy właśnie robię parkour na podwórku (tylko bez siniaków, co jest zdecydowanym plusem). A gdy wpadniesz na tych różnych wrogów, każdy z własnym dziwacznym stylem ataku – serio, jeden wygląda jakby miał ADHD, a inny jakby przespał tydzień bez prysznica – to gwarantuję, że nie będziesz się nudził.
Przy okazji, uwielbiam to, że możesz grać samemu albo rzucić znajomych do walki, żeby zobaczyć, kto naprawdę jest królem stickmanowej areny. Idealne, jeśli chcesz sprawdzić, czy Twoi kumple to faktycznie ziomale, czy tylko ładnie wyglądają na Insta, a w bitwie lecą na twarz – polecam, bo śmiechu jest co niemiara, zwłaszcza gdy ktoś zamiast wroga trafi sam siebie.
Podsumowując, Stickman Archero Fight to jak połączenie maratonu sitcomów i bitwy gladiatorów, tylko że bez krwi (no, prawie). Gra, która sprawi, że zapomnisz o nudzie, a Twoje palce zaczną tańczyć jak szalone. Zaczynasz? Bo ja już nie mogę się doczekać kolejnej rundy chaosu i śmiechu!