Gotowy na przeniesienie się w czasie do ery, kiedy świat był jak wielka impreza, na której wszyscy postanowili sobie wejść na głowę? Call of War to strategia czasu rzeczywistego, która rzuca cię prosto w wir II wojny światowej – takiego chaosu, że nawet twoja babcia by się pogubiła, a ona na wojnie była (albo przynajmniej tak mówiła po kilku kieliszkach). W tej grze przejmujesz dowodzenie nad wybranym przez siebie państwem i musisz pokazać, kto tu rządzi, kombinując z zarządzaniem zasobami, strategią wojenną i – uwaga, uwaga – dyplomacją, czyli wujkiem, który na rodzinnych spotkaniach zawsze próbuje wszystkich pogodzić, ale zwykle kończy się na kłótni.
Zaczynasz jako szef wybranego kraju, próbując rozciągnąć swoje terytorium niczym gumę do żucia (tylko uważaj, żeby nie popsuć). Call of War oferuje całą masę historycznych scenariuszy, dzięki którym poczujesz, że naprawdę dowodzisz armią, a nie tylko klikając myszką jak szalony. No właśnie, sterowanie jest tak intuicyjne, że nawet twoja ciocia, która nie wie, jak włączyć komputer, da sobie radę – wystarczy kliknąć na prowincję, by zbudować coś tam albo zrekrutować żołnierzy, którzy będą biegać po mapie niczym na prawdziwej wojnie paintballowej.
Cały świat podzielony jest na prowincje, które można zdobywać, a każda z nich to jak skarbonka pełna zasobów – czyli paliwa, jedzenia i wszystkiego, czego potrzeba, by utrzymać armię na nogach. Ale uwaga, bo to nie tylko wojna na polu bitwy! W Call of War musisz też pogadać z innymi graczami albo AI, żeby zawrzeć sojusze albo wymienić się surowcami. To trochę jak targ na bazarze, tylko zamiast negocjować cenę pietruszki, stawką jest przetrwanie narodu. Czasem trzeba być sprytnym, czasem pokazać muskularne czoło, a czasem po prostu kliknąć zgoda i mieć nadzieję, że nie zostaniesz wbity w plecy.
A co do samej walki? To nie jest jakaś chaotyczna sieczka – Call of War pozwala planować każdy ruch, bo bitwy są tu turowe. Możesz wyspecjalizować swoje oddziały – lądowe, powietrzne, morskie – jakbyś wybierał skład na idealną drużynę do paintballa albo podchodził do gotowania obiadu z kilkoma składnikami do wyboru. Do tego dochodzą badania technologiczne, które sprawiają, że twoi żołnierze stają się jak terminatory z przyszłości (no, może trochę przesadzam, ale na pewno lepsi niż na starcie).
Podsumowując: Call of War to coś dla tych, którzy lubią, kiedy dużo się dzieje, a każdy ruch może zmienić bieg historii (albo chociaż twojej małej, wojennej rozgrywki). To gra, która wymaga głowy do strategii i odrobiny szczęścia, żeby nie skończyć jako ten, który podpisał pokój za późno. Idealna, żeby sprawdzić, czy twoi znajomi to faktycznie kumple, czy tylko gracze, którzy podbiją twoje prowincje, kiedy odwrócisz głowę. Szczerze mówiąc, ja już dawno przestałem liczyć, ile razy byłem zdrajcą w tej grze – ale za każdym razem śmiałem się przy tym jak głupi. Więc jeśli chcesz trochę historii, trochę taktyki i dużo dobrej zabawy – klikaj i do boju!