Ej, słyszeliście o Wrestle Bros? To nie jest kolejna nudna bijatyka, gdzie wciskasz losowe klawisze i czekasz, aż przeciwnik się znudzi. Nie, nie! Tutaj wchodzisz do ringu jak prawdziwy gladiator, ale z przymrużeniem oka, bo przecież kto powiedział, że fighting nie może być zabawny i pełen zwariowanych zwrotów akcji?
W Wrestle Bros wcielasz się w kolorowych, totalnie przerysowanych wrestlerów – każdy z własnym stylem, osobowością i zestawem special moves, które potrafią rozbawić, zdziwić, a czasem nawet powalić na kolana (dosłownie). Twoim zadaniem jest nie tylko naparzać w przeciwników, ale też operować timingiem i sprytem, bo bez tego to jak grać w piłkę z balonem – trochę śmiesznie, ale nie za bardzo skutecznie.
Mechanika? Prosta jak bułka z masłem, czyli klawisze do ruchu, ataku i tych magicznych, specjalnych chwytów. Ale uwaga! Nie daj się zwieść – w Wrestle Bros trzeba ogarniać stamina system, czyli zarządzać energią, bo bez tego nawet Hulk Hogan by padł na zawał. To trochę jak z kawą – za dużo, a serce wali jak dzwon, za mało, i ledwo się ruszasz. Balans jest kluczem!
Areny? Jest ich cała masa i każda to inny level szaleństwa – od standardowego ringu po miejsca, gdzie nawet publiczność wygląda jak z kreskówki. No i co najlepsze: im więcej wygrywasz, tym więcej nowych zawodników i aren odblokowujesz – trochę jak zbieranie naklejek, tylko że tutaj zamiast Babci Krysi masz mistrza wrestlingu z wąsami godnymi lat 80.
Najfajniejsze jest to, że Wrestle Bros to idealna gra, żeby sprawdzić, kto naprawdę jest twoim kumplem. W trybie PvP można się przekonać, czy po kilku ciosach i kuriozalnych chwytach znajomi nadal będą twoimi znajomymi, czy raczej zostaniesz sam na ringu, walcząc z rozpadającym się krzesłem (serio, kto podrzuca takie rzeczy?!).
Podsumowując: jeśli masz ochotę na szybką, energetyczną i totalnie odjechaną bijatykę z humorem i mnóstwem zwrotów akcji, Wrestle Bros to strzał w dziesiątkę. Wbijaj do ringu, baw się dobrze i pamiętaj – tu nie ma miejsca na nudę, a każdy tapnięty przeciwnik to powód do śmiechu i dumy (no dobrze, czasem też frustracji, ale kto by się tym przejmował?).