Ej, słyszeliście o Super Mario Bros: The Lost Levels Enhanced? To taka platformówka, która niby jest jak powrót do przeszłości, ale jednocześnie kopie Cię w tyłek nowoczesnością. To rozszerzona wersja klasyka, więc jeśli myślisz, że Mario po pierwotnym sukcesie odpoczął na laurach – no cóż, mylisz się! Tu zaczyna się prawdziwa jazda bez trzymanki.
Wyobraź sobie, że Mario i Luigi po raz kolejny ruszają ratować księżniczkę Peach, ale tym razem poziomy są tak podkręcone, że nawet twoja babcia na padzie poczuje, że to nie jest spacerek po parku. Tricky platforming, nowe tereny, wrogowie poustawiani jak na paradzie chaosu, a do tego trzeba mieć refleks jak ninja na kofeinie. Zbierasz grzybki, kwiaty ognia i inne bajery, które pomagają przetrwać tę jazdę bez trzymanki. A sterowanie? Proste i gładkie jak lód na patelni – idealne dla nowicjuszy, ale też wystarczająco precyzyjne dla tych, co już zdążyli wypalić miliony żyć w Mario.
Grafika retro? No jasne, ale z takim twistem, że patrzysz i zastanawiasz się, czy to nie jakaś nowa wersja świata Super Mario, tylko jeszcze bardziej odjechana. Kolory eksplodują na ekranie jak konfetti na sylwestrze, a każdy level to inna bajka – od zielonych łąk po wiatry, które próbują Cię zwiać z platformy (tak, serio, są takie mechaniki!). I te nowe power-upy! Powiem Wam, że czasem to bardziej skomplikowane niż rozgryźć instrukcję do pralki, ale hej – kto nie ryzykuje, ten nie zyskuje!
A najlepsze jest to, że gra nie boi się rzucać Ci wyzwań, które sprawdzą, czy twoi znajomi to faktycznie kumple, czy tylko na Facebooku klikają Lubię to. Tryb solo? Oczywiście. A jak masz 2 pady – wbijaj w coop i zobacz, jak to jest ratować Peach razem, nie wyzywając się przy okazji od lamusów.
Generalnie mówiąc, Super Mario Bros: The Lost Levels Enhanced to taki oldschool spotyka nowoczesność na imprezie, gdzie nikt nie jest zmuszony do tańca, ale jak już zacznie – to lepiej, żeby miał niezły rytm. Idealna gra dla tych, którzy kochają klasykę, ale nie boją się przy tym trochę potu i łez (tych od śmiechu i frustracji). Gotowy na niezły ubaw i trochę nerwów? Mario czeka, a Peach nie sama się nie uratuje!