Okej, wyobraź sobie, że klasyczny Super Mario Bros wziął sobie kilka lekcji u stylistyki XXI wieku i wrócił w wersji Enhanced – czyli takie Mario, które nadal ratuje Princesę Peach, ale robi to z większym rozmachem i nowoczesnym pazurem. No serio, ta gra to jak spotkanie z dawnym kumplem, który nagle zaczął chodzić na siłownię i nie przestaje się chwalić nowymi power-upami.
Tak jak w oryginale, naszym celem jest przemierzenie Mushroom Kingdom pełnego wrogów (hej, Goombas i Koopas – nikt was nie zapomniał!) i pułapek, które potrafią wywołać uśmiech albo frustrację (zależy, czy jesteś mistrzem platformówek, czy takim, co to wciąż wpada w te same dziury). Ale spokojnie, teraz mamy nie tylko stare, dobre skakanie i bieganie, ale też wypasione power-upy jak Super Mushroom czy Fire Flower, które sprawiają, że Mario czuje się jak prawdziwy boss.
Sterowanie? Proste jak drut – strzałki albo joystick i dwa przyciski do skakania i wystrzeliwania ognistych sztuczek. Chcesz poczuć się jak ninja platformówek? Tu każda kombinacja działa płynnie, nic się nie zacina, a każdy skok to małe zwycięstwo nad grawitacją i zdrowym rozsądkiem. Szczerze mówiąc, pierwsza próba wbić się do gry była jak próba zawiązania buta na oślep, ale po chwili – BAM – złapałem rytm i już nie mogłem przestać.
Gra ma też ukryte poziomy i tajemnicze zakamarki, które czekają, żebyś je odkrył (albo przynajmniej próbował, bo czasem to bardziej przypomina szukanie pilota pod kanapą). A jak już zbierasz te wszystkie monety i 1-upy, to czujesz się jak bohater, który jednak nie zginie po jednej wpadce – bo dzięki checkpointom nie musisz zaczynać od zera. Fajnie, bo wiadomo, że życie Mario nie jest łatwe – ciągle ktoś mu pod nogi rzuca pułapki.
Podsumowując: Super Mario Bros: Enhanced to idealna mieszanka starej szkoły i nowoczesnej gry, która mówi hej, pamiętasz mnie? z uśmiechem i nowym zestawem trików. To nie tylko gratka dla starych wyjadaczy, którzy chcą powrócić do czasów dzieciństwa, ale też świetny starter dla młodszych graczy, którzy dopiero mają odkrywać, dlaczego Mario jest takim legendarnym fachowcem od ratowania księżniczek. Gotowy na niezły ubaw? Bo ja już planuję kolejną rundę – i niech ktoś mi powie, jak przeskoczyć tego piekielnego Koopę!
